Zamęt ze świętym Ogniem Swarożycem

jahwe-swarozyc


O tym, że jahwiści nie mają zielonego pojęcia o pogańskiej wierze, nie trzeba nikogo rozsądnego przekonywać. Wydawać by się mogło, że tylko dogmatolubca mógł napisać coś takiego: „Ustalono, że w mitologii słowiańskiej Swaróg oznacza boga wszechświata (nieba, ziemi, ognia i wody), natomiast jego syn Swarożyc – boga słońca.” Koniec! Kropka! Ustalono!

Tak samo, jak ustalono, że wymysły żydowskich kapłanów w ST to objawione słowo boże, prawda, prawda i tylko prawda. Jedyna, święta, objawiona, jedynie słuszna i jedynie prawdziwa. Wieczna i ostateczna… Jak to często w jahwistycznej propagandzie bywa, autor tekstu pisze o „ofiarach z ludzi” składanych Swarożycowi: „W miejsce dawnej świątyni i posągu bóstwa postawiono na kopcu w Przemyślu kaplicę pod wezwaniem św. Leonarda jako zadośćuczynienie ofiarom składanym z ludzi (Chrześcijan)…”

Jak widać słowo „chrześcijan” autor pisze z dużej litery. O poganach z dużej litery raczej by nie pisał. O muzułmanach pewnie też nie. Wygląda na to, że jedynie chrześcijanie na taki zaszczyt i wyróżnienie u autora zasługują. Ponadto z kontekstu wypowiedzi wynika, że jedynie chrześcijanie są ludźmi…

W innym miejscu autor pisze: „Przeprowadzone badania archeologiczne na kopcu potwierdziły składanie ofiar z ludzi. U podstawy kopca od strony północnej odkryto czaszki ludzkie i szkielety.”



Veles WelesGdy za tysiąc lat archeolog nie znający zwyczajów w międzyczasie dawno już wymarłego żydo-chrześcijaństwa obok ruin spalonego wiejskiego kościoła lub cmentarnej kaplicy znajdzie zakopane tysiące ludzkich szkieletów i czaszek, być może wysunie przypuszczenie, że bożkowi chrześcijan – wisielcowi na dziwnej szubienicy – w ofierze składano tysiące ofiar, które grzebano w sąsiedztwie miejsca krwawego kultu.

A przy okazji zacytowanego tekstu niechcąco jahwiści potwierdzają kult Swarożyca istniejący w przeszłości w Przemyślu. Dzisiaj sam szczyt prastarego kopca nie jest już skatoliczony, jak to było do czasu II wojny światowej. Jak wiemy, „tradycyjnie” niejako na świętych pogańskich miejscach jahwiści budowali kościoły, kaplice czy klasztory. Niewielki wymiar platformy na szczycie kopca spowodował, że jahwiści szarpnęli się na nim jedynie na „kaplicę” św. Leonarda. Ciekawe – którego? Po wojnie na szczęście kaplicy nie odbudowano. Niemniej ichni „krzyż zawierzenia” postawiony w roku 2000 w pobliżu kopca  jest nieodmiennym ich sygnałem: „Krzyż Zawierzenia króluje nad miastem ..



Czyż możemy się dziwić, że dogmatolubczy jahwista pisze: „Ustalono, że w mitologii słowiańskiej Swaróg oznacza… bla, bla, bla”. Aż dziw bierze, że podobnie do sprawy podchodzą ludzie, których trudniej jest skojarzyć z jahwistami. Np. admin tejże strony – Maciek.

Nie deklaruje się on wprawdzie jako rodzimowierca, ale jahwistycznych inklinacji u niego nie widać. Pewnie jego inne hobby – matematyka – sprawiają, że musi on wszystko jednoznaczniezaszufladkować. Dlatego pisze on: „Należy przyjąć, że Swaróg jest bogiem słońca i ojcem Dadźboga czyli Swarożyca – boga ognia ofiarnego i domowego. Swaróg – Dadźbóg jest jedynym przypadkiem w mitologii słowiańskiej, gdzie określony jest stopień pokrewieństwa między bóstwami (wątek teogoniczny).”

Należy przyjąć…

Należy ???

Po co należy cokolwiek „przyjmować”?
Aby „szufladka” ze zgromadzoną „wiedzą” bez kłopotu się zamykała?

Ja niczego nie „przyjmuję”, tylko dlatego, że ktoś inny to zalecił. A to z tej prostej przyczyny, że Swarożyca nie pojmie się na podstawie „przyjęcia”, że był np. synem Swaroga i że jest Dadźbogiem.

Toż to zakrawa na czyste słowiańskie dogmatolubstwo. Jest to zwykłe wymyślanie „prawdy przyjętej”. I ujawnia wpływy „logiki” potrzebnej np. przy matematyce, ale zwodnej w świecie Ducha.

Zamiast z czcią pokłonić się słońcu, z czcią pokłonić się przed ogniem widząc w jego płomieniach Boga Natury, Swarożyca, traci się czas na kombinacje logiczne prowadzące donikąd.

W innym miejscu w sieci znalazłem to:

„Z arabskiej relacji Ibn Rusta z drugiej połowy IX wie­ku dowiadujemy się, iż wszyscy Słowianie byli czci­cielami ognia, a według Masudiego (X wiek) — słoń­ca. Czcili więc zarówno ogień ziemski, jak i niebieski pod postacią błyskawicy czy płonącej tarczy słonecz­nej, zwąc to bóstwo ognia niebieskiego Swarożycem — Dadźbogiem. Nauka próbuje rozszyfrować te nazwy…”

Hehehe – nauka próbuje rozszyfrować…
Nauka wciąż nie rozszyfrowała wszystkich tajemnic współczesnej historii, nie wie też, dlaczego pojedynczy elektron interferuje sam ze sobą przechodząc przez dwie szczeliny równocześnie – ale nie robi tego,  gdy jest „podglądany” przy jednej ze szczelin detektorem. Ale tamte nazwy chce nauka  „rozszyfrować”…

I będą sobie naukowcy łamać ich naukowe łepetynki, będą organizować badania, sympozja, sesje naukowe, aby przyrodzonym rozumkiem pojąć to, co tylko sercem i Duchem pojąć można.

Ale ostatecznie jest to ich sprawa.

Obszerny tekst pt. „Bóg Słońca – Bóg Ognia Swaróg – Swarożyc – Radogost – Dadźbóg” znalazłem tutaj:

Ta strona jest wyraźnie pro-pogańska. Ale i ona za bardzo – jak na moje pojmowanie pogańskiego Ducha –  zajmuje się analizą lingwistyczną a nie samym Duchem pogaństwa. Choć końcówka tego obszernego tekstu jest już krokiem we właściwym kierunku:

„W tym miejscu najlepiej widać wstępne założenie o wzajemnym powiązaniu naszych tytułowych bogów, gdyż momentami nie sposób jasno oddzielić jednego od drugiego. Czynić jednak tego nie trzeba, a jedynie pamiętać, że religia to nie matematyka i nie wszystko jest w niej poddane jasnemu wzorowi, że czasami w otchłani czasu i przestrzeni jeden aspekt przechodzi w drugi. Przecież Słowianie w swej wielkiej masie i na ogromnym terytorium nie posiadali jednego centrum, które serwowało jedyną właściwą wykładnię wierzeń. Nic to także wyjątkowego w świecie dawnych religii, bo wielu bogów posiadało różne wcielenia, w których to poszczególne cechy nabierały wartości pierwszoplanowej, z drugiej zaś strony bywało, że z kilku postaci boskich z biegiem czasu w końcu wyłaniała się jedna, choć wieloznaczna. Pozostańmy więc przy stwierdzeniu, że Swaróg, Swarożyc, Radogost i Dadźbóg zawiadują Słońcem, Ogniem i naszym dostatkiem. Pamiętajmy, że to nie istoty ludzkie, by autorytatywnie przesądzać o stopniu ich pokrewieństwa, skoligacenia i zadaniach.”

Pogaństwo, naturalna i przyrodzona wiara Słowian to przede wszystkim inne niż współczesne podejście do Matki Natury. Pogaństwo to nie ilość wiedzy o bogach i o powiązaniach i relacjach pomiędzy nimi. Pogaństwo to cześć oddawana Naturze pojmowanej jako coś żywego, napełnionego Duchem i duchami. Cześć oddawana bogom była czcią oddawaną boskiej Naturze. Imiona bogów i powiązania pomiędzy nimi nie były istotą wiary słowiańskiej. Były i są nadal – w moim przekonaniu – rzeczą raczej drugorzędną.

Szukając czegoś o duchu i istocie kultu Swarożyca natrafiłem w sieci na taką oto piosenkę:

Starożytna krew
.
Powrócą dni kiedy starożytna krew
Obudzi się pośród białych synów i kobiet
Nasze sztandary uniosą się w górę
A wiatr załopocze nimi wysoko
Powróci pradawna siła i moc
Rozbity naród stanie się jednością
A krzyk wydarty z tysięcy gardeł
Rozproszy ciemności mrok
.
Otworzą się wrota do źródeł naszej potęgi
Na rozpędzonych świetlistych rydwanach
Bohaterzy narodu przywrócą nam nasza dumę
Ogień który zostanie wskrzeszony
Nie zagaśnie już po wieki…
W jego cieple i blasku płomieniach,
Hartować się będą kolejne pokolenia…
.
Kiedy starożytna krew przodków
przywróci nam naszą siłę i wolę…
A mroki nocy rozproszy Swarożyca promień
W krwawym boju, walcząc zaciekle
Śmierci nieustannie spoglądając w oczy
Poprzez odwagę swą i dzielnością w walce
Staniemy u boku naszych przodków…
.
My nigdy nie byliśmy niewolnikami kościoła !
My nigdy nie padaliśmy na kolana przed kościelnymi hierarchami !
My nigdy nie zdradziliśmy własnej krwi i pogańskiej wiary
My zawsze byliśmy wierni naszej matce ziemi i gotowi do walki !
.
Niechaj zapłoną stosy
Na których złożymy
Naszą chrześcijańską przeszłość
Niechaj zapłoną stosy
Na których spalimy
Naszą chrześcijańską tożsamość !
Niechaj płomień Swarożyca
Obudzi w nas pragnienie zemsty !
Niechaj ogień który wzniecimy
Obudzi w nas dumę pogańskiego wojownika !
.
W ciężkim boju krew swą przelewając
Poniesiemy sztandary zwycięstwa…
Symbole naszego tryumfu…
Symbole naszego odrodzenia
.
W blasku promieni Swarożyca
Kiedy starożytna moc przebudzi się w nas….
Słowa pełne honoru i dumy…
przywrócone zostaną nam….



Tekst jest niby słuszny, bojowy, ale boję się, że jest ideologizacją Swarożyca. Nie będę analizował całego tekstu, pozwolę sobie jedynie na dwie uwagi.

1) W tekście pada stwierdzenie:

„Obudzi się pośród białych synów i kobiet…”

Przyznam się, że nie lubię podkreślania koloru skóry, zwłaszcza „białej”. To „biali” sami sobie narzucili ideologię znad Jordanu,  masowo mordując opornych. Następnie od XVI wieku tę zarazę duchową rozwlekli po całym świecie.

Oto, jak „biali synowie” chrystianizowali  Amerykę:

„Hiszpański nadworny kaznodzieja, Gregorio, nazywał Indian „mówiącymi zwierzętami”. Jezuita José de Anchieta twierdził: „Miecz i żelazny pręt to najlepsi kaznodzieje”. I tego oto człowieka Jan Paweł II beatyfikował w 1980 roku, nazywając go „apostołem Brazylii, wzorem dla całej generacji misjonarzy”.

Posłuszni Rzymowi katolicy bili, dźgali, dusili, zatapiali, palili. Wszystko to w imię Boże i w imieniu Najświętszej Marii Panny. Palili królów, wodzów plemion, całą warstwę rządzącą dawnego Meksyku. Spalili mnóstwo wsi, miast, świątyń, wizerunków bogów, dzieł sztuki; zniszczyli prawie całą kulturę Azteków. Kobiety i mężczyzn szczuto psami (karmionymi ludzkim mięsem – ćwiartowanymi żywcem indiańskimi niemowlętami). Wbijano ciężarne kobiety na pale, przywiązywano ofiary do luf armatnich i puszczano je z dymem. Ucinano ręce, nosy, wargi, piersi etc…”



Biskup Las Casas: „Robili oni też szerokie szubienice, takie że stopy prawie dotykały ziemi, na każdej z tych szubienic wieszali na cześć i chwałę Zbawiciela i dwunastu apostołów, po trzynastu Indian, potem podkładali drewno, rozniecali ogień i palili wszystkich żywcem.”

A tak chrześcijańskie ludobójstwo białych synów dokonane na czerwonoskórych zachwalał podwójnie „biały” herszt watykańskiego odprysku jahwizmu – JP2.

„Panie prezydencie, umiłowani bracia w biskupiej posłudze, bracia i siostry! Dziękuję Bogu, że pozwala mi wstąpić na ten skrawek ziemi amerykańskiej” […] „przyjść tutaj drogą, którą obrali pierwsi krzewiciele wiary po odkryciu tego kontynentu […]”.

Za każdym razem, gdy słucham słów tego mądrego Indianina


odczuwam po prostu wstyd, że należę do białej ludobójczej rasy, która nieomal doszczętnie wyniszczyła piękną kulturę naszych braci Indian.

2) Jest w piosence taka oto zwrotka:

„My nigdy nie byliśmy niewolnikami kościoła!
My nigdy nie padaliśmy na kolana przed kościelnymi hierarchami!
My nigdy nie zdradziliśmy własnej krwi i pogańskiej wiary
My zawsze byliśmy wierni naszej matce ziemi i gotowi do walki!”

W tym miejscu przytoczę, co o białych chrześcijanach pisał biograf Rothschildów, Marcus Ravage:

„Ale my nie pozostawiliśmy was samych. Wzięliśmy was w swoje ręce i obaliliśmy piękny i wzniosły gmach, któryście zbudowali. Zmieniliśmy cały przebieg waszych dziejów. Nałożyliśmy wam swoje jarzmo tak dobrze, że żadna z waszych potęg nie ujarzmiła nigdy Afryki lub Azji w podobnym stopniu.”…

„Zrobiliśmy z was powolnych, nieświadomych nosicieli naszego posłannictwa po całym świecie, wśród dzikich ludów ziemi i niezliczonych jeszcze nienarodzonych pokoleń. Bez pełnego zrozumienia tego, cośmy z was uczynili, staliście się głównymi pośrednikami tradycji naszej rasy, nieśliście naszą ewangelię w nieodkryte dotąd części świata”.

„Nasze obyczaje plemienne stały się trzonem waszego prawa obyczajowego. Nasze prawa plemienne dostarczyły materiału pod fundamenty wszystkich waszych wzniosłych konstytucji i systemów prawnych. Nasze legendy i podania ludowe stały się świętymi opowieściami, o których tajemniczym głosem szeptacie waszym, uważnie słuchającym dziadkom. Wasze śpiewniki i modlitewniki są przepełnione tworami naszych poetów. Nasze narodowe dzieje stały się niezbędną częścią nauki, której udzielają wam wasi pasterze, księża i nauczyciele. Nasi królowie, nasi prorocy i nasi wojownicy są waszymi postaciami bohaterskimi. Nasz dawniejszy kraik stał się waszą ziemią świętą. Nasza narodowa literatura jest waszym pismem świętym. Przedmiot myśli i propagandy naszego narodu został nierozerwalnie sprzęgnięty z waszą mową i tradycją tak, że żaden z was nie może uchodzić za wykształconego, jeżeli nie jest obeznany z naszym narodowym dziedzictwem”.

„Żydowscy rzemieślnicy i rybacy są waszymi nauczycielami i świętymi, których wyobrażenia zostały uwiecznione w niezliczonych wizerunkach i ku pamięci których wzniesiono niezliczone katedry. Żydowska dziewczyna jest waszym ideałem macierzyństwa i dziewictwa. Żydowski prorok – buntownik jest centralnym punktem waszego kultu. Obaliliśmy wasze bożyszcza, zepchnęliśmy w kąt wasze rasowe dziedzictwo, a na to miejsce podrzuciliśmy naszego boga i naszą tradycję. Żadna zdobycz w dziejach nie da się choćby z grubsza porównać z tym całym dziełem, którego dokonaliśmy poddając was pod swoje panowanie”.
http://toporzel.pl/teksty/swiatof.html

Aby odrodzić się Duchem, nie jest konieczne zaprzeczanie niewygodnym faktom z naszej białej przeszłości…

A już całkiem na marginesie…
Skoro „my nigdy nie byliśmy niewolnikami kościoła, nigdy nie padaliśmy na kolana przed kościelnymi hierarchami, nigdy nie zdradziliśmy własnej krwi i pogańskiej wiary i zawsze byliśmy wierni naszej matce ziemi i gotowi do walki”  – to po co ma obudzić się w nas starożytna krew, po co ma powrócić pradawna siła i moc, bohaterzy narodu mają przywrócić nam nasza dumę, a Ogień ma zostać (dopiero) wskrzeszony?

Skoro my nigdy nie byliśmy niewolnikami kościoła…itd.

No i po co mają zapłonąć stosy na których spalimy naszą chrześcijańską tożsamość skoro nigdy nie zdradziliśmy własnej krwi i pogańskiej wiary?

Buńczuczne pokrzykiwanie i żerowanie na modzie nie jest pogaństwem.
A Swarożyc – święty Ogień – nie jest ideologiczną pałką. Zwłaszcza nie jest on własnością białej rasy.

Ogień można wykorzystać jako źródło światła (oświecenia), ciepła i bezpieczeństwa. Można wykorzystać go też do niszczenia, do palenia miast i ludzi.

Gdy po bitwie pod Przecławą Redarowie wdali się w bratobójczą wojnę z Czrezpienianami Ogień-Swarożyc został wykorzystany do niewłaściwego celu. Dziesięć lat później świątynia Swarożyca została zniszczona. A jeszcze później Redarowie i Czrezpienianie po prostu zniknęli z oblicza Matki Ziemi.

Ogień-Swarożyc można wykorzystać do walki w szczególnych przypadkach – w obronie wiary i prawowitego porządku. Nie można jednak przy jego pomocy podbijać innych i narzucać im własnego porządku. Wtedy Ogień-Swarożyc zostaje sprofanowany.

Ogień-Swarożyc nie dzieli ludzi oddających mu cześć na kolorowych i białych. Wszystkie rasy są częścią i wytworem Natury. Wszystkie są równe. Ludzie dzielą się jedynie na mądrych, mniej mądrych i głupców; na dobrych, mniej dobrych i złych.

Przy czym „białą rasę” na podstawie jej czynów z ostatniego tysiąclecia ja osobiście uważam zdecydowanie za rasę głupców i złych ludzi. Naturalnie dostrzegam dosyć liczne wyjątki od tej reguły.

Dla mnie każdy z czcią patrzący w Ogień jest duchowym bratem. Bez względu na kolor skóry.



Czy bliżsi mają być mi czerwoni, siedzący przy ognisku,



czy białe polskie żydłactwo katoliczące indiańską ziemię?



Odbudowa naszej duchowej tożsamości nie nastąpi po wykuciu na blachę panteonu bogów, ich „działek” i ich wzajemnych powiązań. Nie nastąpi od śpiewania w piosenkach: „Niechaj zapłoną stosy na których spalimy naszą chrześcijańską tożsamość” !

Zresztą… jak mogę spalić coś – czego nie mam.

To co było przed wiekami naszą tożsamością – pogański sposób patrzenia na świat i na Matkę Naturę – nie jest wbrew pozorom czymś prostym do odbudowania. Poganinem jest się sercem i Duchem.

Należy święty Ogień Swarożyca rozpalić we własnym sercu i oświecić nim umysł, aby ten nie blokował Ducha.

Rozpalając ogień we własnym sercu nie zapominajmy, że ogień użyty w złym celu działa na naszą własną niekorzyść.

Jeszcze jedna niezbyt pomyślna ciekawostka…

Szukając czegokolwiek o Ogniu-Swarożycu natknąłem się na informację o Polskim Kościele Słowiańskim, który formalnie istnieje, ale od kilu lat nie prowadzi żadnej działalności.
No i zastanawia mnie, co stało się z Polskim Kościołem Słowiańskim?

Wypalił się jego zapał?
Czy też długie rączki rebe Rydzyka spacyfikowały toruńskich archeologów…


W ciszy i samotności  długo wpatrywałem się w płomień ogniska. Nasłuchiwałem. Pomyślałem sobie – być może Ogień-Swarożyc ma mi coś do przekazania…



Ogień-Swarożyc zauważył moją obecność i chyba nawiązał ze mną kontakt. Nie były to słowa, ale myśli, obrazy, odczucia…

Jedyną rzeczą, na którą masz rzeczywisty wpływ to stan twojego Ducha… Inne sprawy w życiu są też ważne, ale mniej istotne. I na nie nie zawsze masz wpływ… Pamiętaj o Duchu. O twoim Duchu. On się liczy. Jest twoją esencją. Reszta przemija… Przemijają cywilizacje, państwa, rasy, gatunki, generacje, życie ludzkie. Przemijają planety, galaktyki, fizyczne wszechświaty. Potem rodzą się nowe…

A Duch trwa… Może słabnąć i spadać na niższe poziomy…
Może też wzmacniać się i wznosić na wyższe poziomy. Idąc w moją stronę. Do prawdziwego domu…Pamiętaj też o tym, że tylko wiedzący może prowadzić innych…
Bo inaczej ślepy prowadzi ślepych…

…A potem  Ogień umilkł i słychać było jedynie trzask palącego się drewna… I od czasu do czasu w górę strzelał snop iskier.



A może to był… tylko sen…


opolczyk
Źródło oryginalnego artykułu

1 komentarz do “Zamęt ze świętym Ogniem Swarożycem

  1. Byłem na tzw. kopcu tatarskim” w Przemyślu, ktoś sklecił z kilku kamieni na szczycie maleńki kopczyk, postawił na nim krzyż i kilka zniczy zapalił. Ludzie przychodzą, rozglądają się, robią zdjęcia, patrzą na horyzont i znudzeni odchodzą. Dalej funkcjonuje w tutejszej świadomości zakłamana wiedza o tym miejscu.

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz