Łaźnie i higiena u dawnych Słowian

Bania-Łaźnia-Izba


Łaźnie przeważnie kojarzą się nam ze starożytnymi rzymskimi termami oraz ze współczesnymi saunami. Słowianie też mieli swoje łaźnie, które były szczególnym miejscem zarówno dla ciała i duszy. Jak wyglądały łaźnie u naszych dawnych przodków? Zapraszam do lektury.

Słowiańskie tradycje łaźniowe są bardzo stare to, ale nikt nie wie naprawdę kiedy dokładnie, pojawiła się słowiańska łaźnia w formie jaką ją dziś znamy. Biorąc pod uwagę to, jak bardzo jest ona powiązana z historią Słowian, można by sądzić, że była ona obecna w tej kulturze od zawsze.

Pierwsza historyczna wzmianka o stosowaniu łaźni przez Słowian pochodzi z X wieku od żydowskiego podróżnika i kupca Ibrahima ibn Jakuba (WP: handlarza niewolników):

„Nie mają oni łaźni, lecz posługują się domkami z drzewa. Zatykają szpary w nich czymś, co bywa na ich drzewach, podobnym do wodorostów, a co oni nazywają: meh. Służy to zamiast smoły do ich statków. Budują piece z kamienia w jednym rogu i wycinają w górze na wprost niego okienko dla ujścia dymu. A gdy się piec rozgrzeje, zatykają owo okienko i zamykają drzwi domku. Wewnątrz znajdują się zbiorniki na wodę. Wodę tę leją na rozpalony piec i podnoszą się kłęby pary. Każdy z nich ma wiecheć z trawy, którym porusza powietrze i przyciąga je ku siebie. Wówczas otwierają się im pory i wychodzą zbędne substancje z ich ciał. Płyną z nich strugi [potu] i nie zostaje na żadnym z nich śladu świerzbu czy strupa. Domek ten nazywają oni: al-istba.”


Czytaj dalej

Lech zakłada państwo – praslowianie.pl

Prasłowianie


Linia wielkich fortyfikacji sprzed niemal 7 tysięcy lat wytycza szlak pierwszych Lechitów na ziemiach polskich. Dobrze zorganizowana drużyna wojów, rolników i rzemieślników planowo zdobywała Północ, by założyć najstarsze państwo Europy ponad linią Dunaju. Państwowość lechicką na ziemiach polskich budowano półtora tysiąca lat wcześniej niż powstało pierwsze państwo staroegipskie. Okoliczności jego założenia odpowiadają opisom starych kronikarzy, a potwierdzają odkrycia współczesnych archeologów. Prasłowiańskości dowodzą ustalenia paleolingwistów. Odwagę do kojarzenia tych faktów wykazują niezależni miłośnicy dziejów ojczystych.

Pół tysiąca lat wcześniej rozpoczęła się wędrówka pierwszych grup rolników znad Dunaju w ramach kultury ceramiki wstęgowej rytej. Według ustaleń paleolingwistów z centrum naddunajskiego wyszli już jako Prasłowianie. Genetycy genealogiczni zakładają, że byli wśród nich (oprócz bliskowschodniego G, a także południowosłowiańskiego I2a) przedstawiciele rodu R1a, najpowszechniejszego do dziś wśród Słowian Północnych. Nie potwierdzono tego dotąd próbkami kopalnymi, jednak mało kto wie i bierze pod uwagę, że np. najstarsze całkowicie ciałopalne cmentarzysko Europy (a pewnie i świata) sprzed 7,5 tys. lat odkryto właśnie w Polsce – przy okazji wykopalisk przed budową obwodnicy Krakowa. Próbek kopalnych ludu, który swoje ciała oddawał ogniu raczej nie odnajdziemy. O tym m.in. miałem (Web) właśnie pisać, ale niezawodny blog Czesława Białczyńskiego przekierował moją uwagę na stronę prasłowianie.pl.

Zaznaczę więc tylko, że kiedy rolnicze rodziny na tyle zagospodarowały ziemie między Renem a Bugiem, by na Kujawach zacząć wytwarzać pierwsze sery w dziejach ludzkiej cywilizacji, ruszyła dobrze zorganizowana fala osadników z winczańskiej kolebki. Ta druga fala otrzymała nazwę kultury lendzielskiej. Jak napisał Jan Długosz, w tym czasie na ziemiach nad Dunajem doszło do przeludnienia szybko powiększającej się społeczności rolników i by uniknąć wzajemnych waśni (o kurczące się zasoby ziemi) Lech i Czech wyruszyli z terenów obecnej Chorwacji. Najpierw zasiedlili ziemie dzisiejszych Czech i Moraw, nad którymi panowanie miał objąć młodszy z braci – Czech. Lech ruszył dalej. Najpierw jego drużyna przeszła przez Bramę Morawską, by następnie wyruszyć na Zachód.


Czytaj dalej

Życie i obyczaje Słowian

Sława-Slavic-Slavs.jpg


(WP: niestety linki odsyłające w tym artykule już nie działają, ostał się jedynie ten tekst). Słowianie byli całkowicie podporządkowani cyklowi pór roku. Dlatego też ich cztery główne święta były związane z równonocami oraz przesileniem letnim i zimowym. Wiele starych obrzędów przetrwało do dziś. Bardzo wiele (jak jajka wielkanocne, choinka etc. przyjęły się w chrześcijaństwie). Z pośród tych starych dostatecznie znanych i niekiedy jeszcze kultywowanych obrzędów wymienić można kilka:

1) Topienie Marzanny- w pierwszy dzień wiosny (21 marca) obchodzona jest tradycja topienia Marzanny. Marzanna była pradawną słowiańską boginią zimy. Dzisiaj tradycję topienia słomianej kukły najbardziej podtrzymują dzieci i młodzież szkolna (ze względy na fajną zabawę). Dzieci wiosennie poprzebierane, z pomalowanymi twarzami i wplątanymi we włosy kolorowymi bibułami, nad rzeką rozpoczynają obrzęd pożegnania zimy. Po odprawieniu tego ceremoniału, dzieci wrzucają kukłę ze słomy (często jeszcze podpalaną) do wody śpiewając taką piosenkę:


Czytaj dalej

Łaźnie parowe rozprzestrzeniły się ponad 1000 lat temu dzięki Słowianom

Łaźnie-Parowe-Słowianie


Znajomość łaźni parowych rozprzestrzeniła się w Europie Środkowej już ponad 1000 lat temu dzięki Słowianom. Nie jest zatem prawdą, że zwyczaj kąpieli upowszechnił się w tej części świata dopiero wraz z powrotem rycerzy z krucjat z Ziemi Świętej – mówi archeolog Anna Tyniec.

Na terenie Italii już ponad 2000 lat temu wznoszono monumentalne akwedukty, a na terenie Polski w tym czasie brak tego typu konstrukcji. Czy to świadczy o tym, że wówczas w Europie Środkowej nie dbano o higienę i stroniono od kąpieli? Absolutnie nie – odpowiada archeolog Anna Tyniec z Muzeum Archeologicznego w Krakowie.

„W naszej części Europy dostępność wody była zdecydowanie szersza niż chociażby w mateczniku Cesarstwa Rzymskiego – podkreśla rozmówczyni Tyniec. – Zatem ani Słowianie, ani ludy, które wcześniej mieszały na naszych obecnych ziemiach, nie musiały wcale się natrudzić, aby skorzystać z dobrodziejstw wody”. Dostęp do wody był łatwy dzięki gęstej sieci rzek i wielu źródłom podziemnym – więc brak akweduktów nie wynika z zacofania kulturowego, ale innych warunków środowiskowych.

Z badań archeologicznych wynika, że swoje pierwsze osady Słowianie zakładali bardzo blisko rzek, moczarów, terenów podmokłych czy jezior – w dolinach cieków wodnych.


Czytaj dalej

Życie codzienne Słowian – część 4

rolnictwo-slowianie


W kolejnej części cyklu życia codziennego Słowian pora przyjrzeć się pracom w polu i roślinom, które uprawiali nasi przodkowie. Mimo, że lasy i wody były bogate i dostarczały ludności różnorakie dobra, najważniejszą gałęzią gospodarki Słowian było rolnictwo. Nawet na Rugii i Pomorzu tak mocno związanych z morzem głównym źródłem utrzymania były produkty rolne. Pozyskanie plonów wymagało olbrzymiego nakładu ciężkiej pracy. Było także niebezpieczne z powodu włóczących się po miedzach południc czasem duszących, drzemiących i  zmęczonych żniwiarzy.

Wydajność pól była niska z powodu początkowo prymitywnych metod i technik uprawy. Dlatego nasi przodkowie cenili zboże na równi niemal z kosztownościami. W razie wrogiego najazdu zboże zakopywano starając się je ukryć. Wróg starał się spustoszyć pola i zagarnąć lub zniszczyć zebrane plony wiedząc, że zmusi w ten sposób najechanych do uległości. Wspomina o tym kronikarz w  Roczniku Fuldyjskim  w części dotyczącej walk Karola Wielkiego z Serbami połabskimi „ …kiedy zniszczył zboże i pozbawił wszelkiej nadziei na  żywność, podbił ich raczej głodem aniżeli mieczem”.

Podobne relacje o niszczeniu zasiewów przytacza Menander Protektor, bizantyjski  pisarz opisujący zmagania Bizantyjczyków i Słowian w VI wieku. Najprostszym sposobem uprawy,  na terenach lesistych było wypalanie lasu. W tak użyźnionej ziemi tylko powierzchownie spulchnionej siano zboże. Przede wszystkim proso które dobrze udawało się w takich warunkach. Wypalony fragment puszczy uprawiano przez kilka lat aż do całkowitego wyjałowienia. Wtedy wypalano kolejny skrawek puszczy a stare pole stało odłogiem, porastając chwastem używane czasem jako pastwisko. Po kilkunastu lub kilkudziesięciu latach można było takie pole wziąć ponownie pod uprawę. Na lepszych glebach od połowy X wieku stosowano bardziej zaawansowaną metodę trójpolową . Polegała ona na podziale całej ziemi uprawnej na trzy części, jedną obsiewano oziminą drugą zbożem jarym a trzecia pozostawiano ugorem. Następnego roku przesuwano  odpowiednie zasiewy na następne pole by po trzech latach powrócić do punktu wyjścia.

Tak rotowana ziemia miała szansę odpocząć, dając lepsze plony. Podstawowym narzędziem używanym do uprawy roli było radło. Radło spulchniało glebę do kilkunastu centymetrów, ryjąc bruzdę w ziemi, miało jednak wadę, nie odwracało skib. Tą ważną czynność zapewniającą dramatyczny wzrost wydajności uprawianej ziemi zapewniał pług wyposażony w lemiesz i odkładnicę stosowany od XIII w . Radło czy pług ciągniony był zwykle przez parę wołów rzadziej przez konie.


Czytaj dalej

Droga Wojownika Światła i Woje Dawnych Słowian

wojowie


Droga Wojownika Światła jest jedną z czterech podstawowych dróg rozwoju duchowego w formie ludzkiej, który przebiega na siedem sposobów zależnie od promienia przejawiania Duszy (Atmana) i wynikającego z tego zwykle opowiadania się za jedną z podstawowych kwestii życiowej: mieć czy być? Cztery Drogi rozwoju człowieka wśród Słowian symbolizuje czterolistna koniczyna, a na wschodzie czteropłatkowy kwiat lotosu. Droga Wojownika obejmuje doskonalenie moralne, gotowość poświęcenia życia w służbie wyższego dobra, umiejętności bojowe sztuk walki, rycerskie braterstwo i wspólnota, styl życia w którym także ważne jest odpowiednie dla Wojowników odżywianie.

Cechą charakterystyczną Ścieżki Wojownika jest kultywowanie sztuki walki (niekiedy błędnie utożsamiane ze sportami walki) które są sposobami walki wręcz, także z użyciem broni białej (kij, szabla, miecz, włócznia, łuk, topór, maczuga etc.). Podstawą nauki wszelkich sztuk walki jest regularny trening, który zazwyczaj uczy umiejętności samoopanowania, w tym samokontroli wybuchów agresji, perfekcyjnej samoobrony, poprawia wydolność organizmu oraz redukuje poziom strachu.

Rozwój ewolucyjny, który można określić drogą egoisty czy sobka, ze względu na identyfikacje z anava, z ego osobowym i stopniowe odkrywanie duchowej natury to droga typowa zorientowana na „mieć”. Droga idealistycznego stawiania na „być”, na rozwój duchowy, to  droga istot mających jeszcze pamięć i  świadomość mocy, miłości i mądrości, wartości duchowych, ale uczących się z różnym skutkiem  przejawiać je w świecie materialnym, to jest właściwa Droga Wojownika Światła, Droga Budo, Wushu i Kalaripayat.

Droga Wojownika jako droga rozwoju duchowego istniała w większości starożytnych kultur i dotyczyła nauki życia i przejawiania mocy i mądrości światła w materii poprzez walkę, ale nie tylko z innymi tylko jako naukę, że życie tu opiera się na walce światła z ciemnością, i polegała na ćwiczeniu się w doskonałości w  życiu ziemskim: opanowywaniu swoich słabości, emocji, iluzji w walce światła z ciemnością najpierw w sobie, a dopiero potem wokół siebie. Wojownik Światła tym różni się od ideału rycestwa średniowiecznego, że rozumie walkę na poziomie wewnętrznym, czyli w swoim umyśle, w emocjach i myślach, oraz to, że walczy i żyje dla dobra, nie tylko dla siebie ale dla dobra powszechnego innych istot i całego świata.


Źródło oryginalnego artykułu


Czytaj dalej

Imperium Sarmaticum – część 2

Sarmacja


Imperium sarmackie (Asarmath) składało się ze 102 prowincji. Miasto stołeczne Boloska (po słowiańsku: Wołoska) miało status miasta wydzielonego, tak jak Warszawa w II Rzeczpospolitej. Zbudowane przez króla Bolos – ałtara (,,Ołtarz Bolosa”), zawdzięczało swą nazwę najwyższemu bogu Sarmatów, utożsamianemu z Welesem. Ów gród położony w widłach rzek Puczaju i Smorodiny był dziesięciokrotnie większy od współczesnej Warszawy, jak ustaliły prowadzone na Ukrainie badania polskich archeologów z uniwersytetu w Złocieńcu, pod kierownictwem profesora Lecha Maciejewicza. Otaczały go wysokie, kamienne mury, tak grube, że dwa rydwany mogły się na ich szczycie swobodnie wyminąć. Boloska posiadała dwanaście bram; w miarę rozwoju imperium, stawała się coraz bogatsza i lepiej strzeżona. W centrum stolicy stał kapiący od złota i klejnotów pałac królewski, zbudowany już przez Bolos – ałtara po zniszczeniu Wspólnoty Słowiańskiej i systematycznie rozbudowywany i upiększany przez jego następców. Wielu królów sarmackich posiadało podobne pałace również w innych miastach imperium, lecz żaden nie dorównywał temu, co stał w stolicy. Boloska, zrazu drewniana, z czasem marmurowa, jak na wielką stolicę przystało, posiadała liczne pałace (w tym siedzibę grododzierżcy – posadnika), chramy, karczmy, rynek, szkoły (uczęszczanie do nich było dobrowolne, większość dzieci w imperium uczyła się w domu), zamtuzy, fontanny, ogrody, zwierzyńce należące do króla i możnych, biblioteki w tym licząca tysiące tomów z całego imperium Biblioteka Królewska, warsztaty rzemieślnicze, apteki, łaźnie poświęcone Bannikowi, synowi Mokoszy, przychodnie wraczy i znachorów, oraz miejsca przeznaczone do walk turniejowych i innych ćwiczeń cielesnych.

Sarmacja Właściwa (Ar – Sauromath, Sauromacja) obejmująca tereny Królestwa Sarmatów z czasów poprzedzających podbój Wspólnoty Słowiańskiej, leżała nad Morzem Ciemnym (grec. Pontus Euxinus), granicząc ze Scytią od południa i królestwami Antów – Rusiczów od północy. W prowincji tej leżały najstarsze grody sarmackie: bogaty Skalagird o złotych kopułach; stolica pierwszego króla Amyntesa Zjednoczyciela, po założeniu Boloski zredukowana do rangi siedziby satrapów, port Samas na Wyspie Eleuteryjskiej, Skelurous założony przez Skilura, syna Amyntesa, Skibaar, Bolospur, Magnagaar, Apipur (Api była sarmacką boginią, odpowiednikiem słowiańskiej Kołowierszy, egipskiej Bastet, greckiej Hestii i rzymskiej Westy), Apigird, oraz Jazdea (Jazde był sarmackim odpowiednikiem słowiańskiego Jarowita). Sarmację Właściwą pokrywały niezmierzone stepy, nazywane Dzikimi Polami, gdzie wypasano bydło i urządzano polowania na wilki, suhaki, dzikie konie tarpany, strusie i dropie. Postrachem stepów były brukołaki, sysuny, źli Neurowie, zwani wilkołakami, zabijające wzrokiem węże połozy, sfinksy, chimery, mantykory, czarownice, w tym sama Baba Jaga mieszkająca w chatce na kurzej nóżce, śpiące w kurhanach wąpierze, te z południc, które wybrały służbę Czarnobogu, wreszcie gryfy polujące na konie. Żyły tu również detka – ludzkie głowy na pajęczych nogach, mówiące skały, oraz Budynowie – plemię wilkołaków pokrewne Neurom.


Źródło oryginalnego artykułu


Czytaj dalej

Imperium Sarmaticum – część 1

Sarmata-Sarmatia


Oto ludy składające daninę ich królowi: Sarmaci, Słowianie, Celtowie, Ilirowie, Grecy, Dakowie, Trakowie, Bałtowie, Oxiowie o foczych głowach, Wydrzanie, Svamowie, Pohjolańczycy, ludy wywodzące się od Strażników Kurhanów, bogate miasto Tmu – Tarakan, gdzie kwitł kult Karalucha, ludy Kolchidy i Hajastanu, Gór Ikaryjskich, Prometu, Taj – Każku, Kirgizi, Turkmeni, Tadżycy, Uzbecy, Hetyci, Huryci, Hebrajczycy, Fenicjanie, Arabowie, Sumerowie, Persowie, Medowie, Bharatyjczcy, Seylańczycy, Sineańczycy, Indowie o wężowych nogach, Kynokefale z Baltii i Andamanów, oraz Nubijczycy. Jedynie dzikie plemiona Scytów i Amazonek nic sobie nie robiły z króla Azarmarota, jego poprzedników i następców” – ,,Codex vimrothensis”.

Pierwsze imperium sarmackie, obejmujące miliony wiorst i zamieszkałe przez miliony ludzi, tak jak późniejsze imperium rzymskie kładące się swym ciężarem na Europę, Azję i Afrykę, ciągnęło się od Lebany po Pasmo Gorynycza, od Bosforu po Sinea i od ziemi Kola, aż po Nubię. Godłem owego państwa był biały orzeł Tinez, który wcześniej zdobił proporce podbitych Lugiów i Ligów. Sztandar z białym orłem został zdobyty przez Sarmatów jako łup wojenny w bitwie pod Małczanką. Sami Lugiowie; plemię Swewów żyjących między Słowianami, lecz nie będących nimi, przejęli herb Orzeł Biały od Zamolxa, chana Tartarów, również na prawach łupu wojennego.

Imperium Sarmatów rozbrzmiewało nieprzeliczonym mnóstwem języków. Status urzędowy posiadały: sarmacki i słowiański; mowy starokrasnej (langudus oldokrasnyj) używano na potrzeby kultu i nauki, poeci upodobali sobie języki – perski, tak jak to później było w Turcji osmańskiej i grecki. W użyciu były też celtycki, ilyryjski, dacki, tracki, svamijski, pohjolański, giptyjski, medyjski, kolchijski, armański, hebrajski, arabski, egipski, sogdyjski, sineański, palijski, bharacki (hindi), sanskryt – święty język Bharatyjczyków według ich wierzeń opracowany przez samych bogów, bałtyjski, sumeryjski, języki nubijskie, turańskie, hetycki, hurycki, luwijski, tebetański, kimeryjski, sindyjski i pozostałe, w tym także języki używane przez istoty rozumne starsze od ludzi jak: toropiecki, neuryjski, stolimski, peristański, centauryjski, minotauryjski, mantykoryjski, wspomniany już starokrasny czy jeszcze jakieś inne, które zaginęły.


Źródło oryginalnego artykułu


Czytaj dalej

Kasza konopna – pożywienie naszych przodków

konopie


(WP: Bogini Konopielka opiekunka łanów konopnych). W coraz większym stopniu w środowisku informacyjnym słychać negatywne komentarze na temat konopi. Niektórzy nazywają ją „trawą diabła”, ktoś inny uważa za narkotyk, inni porównują do heroiny. Ale przecież narkotyk – to substancja, a roślina ogólnie rzecz biorąc nie może nią być… Od dawien na Rusi słowo kasza oznaczało właśnie potrawę z konopi. Z czasem kultura ta stopniowo odeszła z tradycji, – zastąpiły ją: gryka, proso, owies i inne zboża. We wcześniejszym okresie historycznym nasiona konopi były, bodaj czy nie jedynym dostępnym źródłem pożywienia dla szerokich mas.

Dzikie konopie rosły na obszernych terenach, łatwo można było je zebrać nie zajmując się uprawą roli. Podczas wykopalisk dawnych grodów archeolodzy często znajdują narzędzia do obróbki konopi i jej nasion. Z włókna konopnego tkano materiał, z którego szyto ubrania i wyrabiano przedmioty domowe. Włókno konopne jest bardzo odporne na wilgoć i do czasu nadejścia technologii syntetycznych wykonywano z niego wszelakie liny morskie.

Jednym słowem kultura konopna jest cenna na wiele sposobów. Dzisiaj mało kto zna smak kaszy konopnej ale ta zapomniana potrawa stopniowo powraca. Coraz częściej na regałach supermarketów można spotkać taką kaszę. Szczególną wartość nasiona konopi mają teraz, w warunkach praktycznie całkowitego braku pożywienia organicznego. Dominacja produktów genetycznie zmodyfikowanych przybrała charakter globalny.

Wyparto producentów czystej żywności z rynku, mutanty są poza konkurencją. Konopi natomiast na razie nikt nie modyfikował,  natura stworzyła ją genialnie. Roślina ta jest bardzo wytrzymała na niesprzyjające warunki oraz owady. Jedynymi „wrogami” człowieka w uprawie ziarna konopnego są ptaki, ale nasiona są tak dobrze schowane w kwiatostanach, że duża część ich zostaje nietknięta.

Szczególnie dotkliwy problem „czystego” odżywiania istnieje u dzieci. Ich organizmy są szczególnie czułe na różnego rodzaju wdrożenia genowe, dlatego kasza z konopi może być dla nich bardzo ważnym elementem pożywienia. Nie warto bać się o zdrowie dziecka – ziarno konopne nie zawiera kanabinolu, za to posiada mnóstwo rzadkich i pożytecznych tłuszczów i mikroelementów potrzebnych nie tylko dla dzieci, ale również dla dorosłych. Poza tym kasza konopna jest bardzo smaczna i co najważniejsze jest jednym z podstawowych idealnie dobranych produktów dla człowieka podarowanych przez przyrodę.

Przed rokiem 1961 nie mniej niż jedną czwartą powierzchni co roku zasiewano konopiami, a olej konopny – to odwieczny olej roślinny północnych Słowian. W nasionach konopi jest zawarty nienasycony kwas tłuszczowy omega- 3, który obniża poziom cholesterolu we krwi, czynnik arteriosklerozy, ryzyko miażdżycy tętnic i chorób serca. Zawiera również błonnik, potrzebny do skutecznej pracy w przewodzie żołądkowo-jelitowym i poprawia jego motorykę w wyprowadzaniu toksyn z organizmu.


Źródło oryginalnego artykułu


Czytaj dalej

Życie codzienne Słowian część 6

Kowal Kawalis Koval


Kolejny odcinek serii, zostanie poświęcony rzemiosłu i pracy w warsztatach. Co natychmiast uderza i dziwi osobę, która poświęci trochę czasu badając wczesnośredniowieczne zapisy na temat Słowiańszczyzny jest to, że tak ważni z punktu widzenia życia codziennego,  wytwórcy różnorakich przedmiotów codziennego użytku bez których często nie sposób się obejść. Zostali niemal całkowicie pominięci i nie zauważeni przez kronikarzy zachodnich którzy towarzyszyli misjonarzom przybywającym na nasze ziemie. Nawet opis misji Ottona z Bambergu,  który jest zwykle zródłem informacji na temat Słowian milczy na ten temat. Dopiero arabski uczony piszący na Sycylii w połowie XII wieku dzieło geograficzne wspomina kilka miast polskich gdzie rzemieślnicy według jego słów są „zręczni i obznajomieni ze swymi zawodami”.

Wytłumaczeniem tego może być fakt, że w oczach przybysza mieszkańcy miast i osad zlewali się w jedną całość i nie sposób ich było odróżnić. Zwłaszcza, że w tamtym okresie poszczególne zawody nie zajmowały jeszcze osobnych kwartałów w miastach jak to miało miejsce w wiekach późniejszych. Także same zawody nie były jeszcze w wielu przypadkach jasno rozdzielone. I tak wielu rzemieślników zajmowało się jednocześnie uprawą poletka obok grodu czy też rybactwem na pobliskiej rzece czy jeziorze a w warsztatach pracowali sezonowo łącząc często kilka pokrewnych zajęć jak na przykład szewstwo z garbarstwem czy bursztyniarstwo z rogownictwem, jednym słowem wedle surowców do których mieli dostęp a zwłaszcza narzędzi jakimi dysponowali.

Na szczęście nauka może się w tym przypadku obejść bez świadectw pisanych, a liczne znaleziska archeologiczne poświadczają kunszt rzemieślników i różnorodność zawodów występujących na Słowiańszczyźnie. Spośród wszystkich zawodów na czoło bardzo szybko wysuwa się kowalstwo w tamtym okresie nierozdzielne z hutnictwem. O ile wyrób przedmiotów z drewna, rogu, kości czy też na przykład tkactwo mogło być uprawiane na własne potrzeby przez niemal każdego to pozyskiwanie i wyrób metalu stały się monopolem wtajemniczonych a przez to cieszących się prestiżem i szacunkiem specjalistów. Z tego powodu kowalstwo przeniknęło w wielu kulturach do sfery kultu i mowa tu nie tylko o kulturach starożytnych ale także o wczesnośredniowiecznej Skandynawii.


Źródło oryginalnego artykułu


Czytaj dalej

Słowiański styl życia

Slavs Słowianie


Życie ludzkie. Człowiek w wierzeniach dawnych Słowian przez cały czas swojego życia był objęty boską opieką, która w każdym wieku była jednak różna. Wynikało to stąd, że w zależności od pory życia poszczególne bóstwa i istoty nadprzyrodzone w różnym stopniu ingerowały w ludzkie życie. Warto omówić w ogólnym zarysie to, jak nasi praojcowie zapatrywali się na zagadnienie życia doczesnego i wiecznego, po to by uświadomić sobie jak bogaty zespół wierzeń i przekonań odszedł w niemal zupełne zapomnienie. Dla lepszej przejrzystości tego wywodu dobrze jest podzielić żywot ludzki na poszczególne etapy, którego punktami granicznymi są narodziny, młodzieńcza inicjacja, założenie rodziny i śmierć.


 Źródło artykułu


Czytaj dalej