Scytowie a Lęchowie – rozdzieleni bracia

Skify-Scyci-Scytowie


W dyskusjach o Scytach Królewskich często spotyka się pogląd, że stanowili oni warstwę wojowników panujących w całej federacji ariosłowiańskiej. Taki obraz jest rekonstruowany nie tylko z analizy „Dziejów” Herodota, ale także z odkryć w kurhanach. Można nawet w oparciu o te dowody, jak i późniejsze doniesienia Greków o Scytach, określić czas, w którym Królewscy rzeczywiście stanowili najpotężniejszą siłę na północ od Dunaju oraz mórz Czarnego, Kaspijskiego i Aralskiego. Były to wieki od VIII do IV p.n.e., ale ich kurczące się państwo przetrwało kilkaset lat dłużej. Dzieje Lęchów zaczynają się o wiele wcześniej, biegną jeszcze dalej i stają się coraz bardziej odrębne.

Wydzielanie się ludu scytyjskiego ze wspólnoty praaryjskiej zaczęło się w dorzeczu Wisły ok. 3 800 lat p.n.e.. Według odkryć genetyków z zespołu Petera Underhilla w tym czasie nastąpiły mutacje, które dały początek późniejszym narodom słowiańskim z jednej strony oraz indoirańskim z drugiej. Według Underhilla, indoirańska haplogrupa R1a-Z93 i słowiańska R1a-Z282 rozeszły się niemal 6 tys. lat temu i nie spotkały się potem, bo w Indiach i Iranie nie ma R1a-Z282, a w Europie Środkowo-Wschodniej brak R1a-Z93. Zdaniem Underhilla, rozejście się tych rodów można łączyć z ostatecznym rozpadem wspólnoty praindoeuropejskiej i z początkiem kształtowania się języków praindoirańskiego i prasłowiańskiego.

Wszystko więc wskazuje, że około 3 800 r. p.n.e. doszło najpierw do mutacji R1a M458 na R1aZ282 i R1 Z93, a następnie do ich ekspansji z terenów dzisiejszej Polski – między 3 250 r. p.n.e. (na Zachód), a 3000 r. p.n.e. (na Wschód). Na stepach między Powołżem a Mongolią zaczęły rozwijać się kultury m.in. andronowska i tocharska, a przed ok. 1500 r. p.n.e. ich przedstawiciele poszli na Południe – do Indii i Iranu. Mniej więcej w tych samych czasach następują inwazje ludów prasłowiańskich na Italię (Etruskowie) i południowy skraj Bałkanów (Achajowie, Jonowie, Dorowie – G/Hellenowie), a także na Egipt i Bliski Wschód (Ludy Morza – Filistyni). Z innej strony, wersję o rozejściu się aryjskiej rodziny potwierdziły badania Anatola Kłosowa, który na około 5-4 tys. lat p.n.e oszacował rozejście się tego ludu po Europie oraz dalej na wschód, za Ural. Stworzyli kulturę Sintaszta i Andronowo, skąd wyszła fala ludzka, która w północnych Indiach dała początek nowej cywilizacji.



SCYTOWIE A LECHOWIE 2


Powrót synów

Jednak w Środkowej Azji sytuacja odwróciła się na początku I tysiąclecia p.n.e.. Stamtąd grupy Skołotów (to własna nazwa Scytów), pod naporem pramongołów około VIII w. p.n.e., ruszyły z powrotem na Zachód i pod grecką nazwą Scytowie pojawiły się w Europie. Ten nowy lud powrócił więc na ziemie, z których dwa tysiące lat wcześniej wywędrował. Najpierw opanował północne okręgi Morza Czarnego, a następnie wkroczył na północne ziemie ilirotrackie (postwinczańskie) – dzisiejsze Mołdawia, Rumunia i Węgry aż do wschodnich terenów Austrii i Słowenii. Odkrycia archeologiczne wskazują, że w VII w. p.n.e. Scytowie stali się wojowniczą klasą panującą na tych ziemiach. W tym okresie mogli zacząć docierać do nadwiślańskiej praojczyzny, ale nie zapanowali nad nią.

Oddalający się krewniacy

Zróżnicowania kulturowe narastające od III tysiąclecia p.n.e. wynikają z warunków środowiska naturalnego, w którym żyły oba rozdzielone rody. Skołoci zajęli ziemie głównie stepowe – skupili się na pasterstwie i wzmacnianiu sztuki wojennej dostosowanej do odpierania ataków koczowników oraz zdobywaniu nowych obszarów. Lęchici pozostali wśród lasów i łąk – kontynuowali rolnictwo i budowali grody chroniące przed najazdami na ojczyznę, która była dla nich dostatecznie zasobna. Emigranci na Zachód stworzyli kultury identyczne z lęchickimi. Co prawda, Scytowie w okresie kolonizacji greckiej na północnych wybrzeżach Morza Czarnego prowadzili wielkoobszarową uprawę pszenicy na Ukrainie, ale – jak pisze Herodot – sami nie jedli tego zboża. Wszystko sprzedawali Grekom. Być może podporządkowali sobie i eksploatowali rolników – spadkobierców kultury Tripolie. Być może – w oparciu o przejętą metalurgię kimmeryjską i rzemieślników z helleńskich kolonii nad Morzem Czarnym rozwinęli zaawansowaną formalnie sztukę. Chociaż mogło być zupełnie inaczej – poprzez Tripolie Scytowie przejęli osiągnięcia metalurgiczne winczańskie i trackie lub podczas pobytu w Azji dopracowali się własnych technologii, o czym świadczy analiza znalezisk kultury andronowskiej. Wciąż pozostaje do rozwiązania zagadka pogodzenia ich koczowniczego trybu życia z wybitną sztuką złotniczą.

Pogrzeb władcy

Inną formą przystosowania do surowych warunków stepu może być odwrót do bardziej archaicznych form organizacji państwa – z jednym wodzem o mocnej ręce, potrafiącym zapanować nad ciągle przemieszczającymi się nomadami. W kulturze Scytów znajdujemy wiele śladów typowo wschodniej despotii rodem z terenów okołopustynnych. Rządzili nimi dziedziczni władcy absolutni. Byli prawdziwymi panami życia i śmierci. Ślady pochówków świadczą o krwawych ofiarach zabieranych przez wodzów do grobów. Archeologowie potwierdzają opisy Herodota sprzed dwóch i pół tysiąca lat.

Historyk z Halikarnasu napisał: „Jeżeli u Scytów Królewskich umrze król, kopią tam w ziemi wielką czworokątną jamę. Skoro ją przygotują, biorą trupa (…) i transportują na wozie do innego ludu. Ci zaś, którzy przywiezione do nich zwłoki przyjmą, czynią to samo, co Scytowie Królewscy – pierwsi dostawcy zwłok: odcinają sobie kawałek ucha, strzygą wkoło włosy, robią nacięcia dokoła ramion, rozdrapują sobie czoło i nos i lewą rękę przebijają strzałą. Stąd przewożą zwłoki do innego ludu swego państwa, a towarzyszą im ci, do których wprzódy przybyli. Skoro zaś ze zwłokami przejdą wszystkie ludy, znajdują się już u Gerrów, ludu mieszkającego na samej granicy ich państwa, i przy grobach. Następnie składają zwłoki do grobu […] W pozostałej, obszernej przestrzeni grobu grzebią jedną z nałożnic króla, którą wprzód duszą, dalej podczaszego, kucharza, koniucha, posługacza, gońca królewskiego i konie […]. Po załatwieniu tych czynności sypią wszyscy wielki kopiec […] Po upływie roku to znowu czynią: Biorą z pozostałych sług króla najgorliwszych […]; z tych więc służących duszą pięćdziesięciu i tyleż wyjątkowej piękności koni […] Potem przez cielska koni przepychają wzdłuż aż do szyi grube drewna i wysadzają je na półobręcze, tak że przednie półobręcze podtrzymują łopatki koni, tylne dźwigają brzuch przy udach, obie zaś pary nóg wiszą w powietrzu. Wreszcie narzucają na konie uzdy i cugle, ściągają cugle ku przodowi i przywiązują je do kołków . A każdego z uduszonych pięćdziesięciu młodzieńców wysadzają na konia […]. Ustawiwszy tego rodzaju jeźdźców dokoła mogiły, odchodzą”.

To jeden z najbardziej makabrycznych opisów obrzędów pogrzebowych, jakie znają karty ludzkiej historii. Do tego poświadczony wykopaliskami archeologicznymi.

Zupełnie inny charakter pochówków charakteryzuje – współczesny Herodotowi, ale niestety nie opisany – schyłek kultury łużyckiej i rozwój pomorskiej na ziemiach lęchickich. Tu bezcenne są ustalenia archeologów. Przede wszystkim powszechna była kremacja. Zmarłych palono na drewnianych stosach wraz z przedmiotami, które służyły im za życia. Spalone szczątki zbierano pieczołowicie do glinianych popielnic, które zakopywano na cmentarzyskach. W kulturze pomorskiej charakterystyczne były groby skrzynkowe zbudowane z płyt kamiennych zorientowanych na kierunki świata. W nich były popielnice zdobione wyobrażeniem twarzy ludzkiej, jak u Etrusków. Wyposażenie grobów – niezależnie od pozycji społecznej zmarłego – było skromne. Składały się na nie głównie osobiste ozdoby, czasem narzędzia czy przybory toaletowe. Pojawiały się kamienie żarnowe, pożywienie, a czasami broń lub przedmioty ją symbolizujące (np. pochwy od mieczy). Mamy więc obraz społeczeństwa egalitarnego, rolniczego, jak trzeba – wojowniczego, ale dbającego o higienę, a stroniącego od przepychu. O ofiarach pośmiertnych nie ma mowy. Poza – nie zweryfikowanymi archeologicznie – doniesieniami o dobrowolnym udawaniu się na stos kobiety związanej za życia z umarłym mężczyzną. W późnych opisach podróżników arabskich z IX-X w. mamy opis zachowania słowiańskich wdów: „Gdy zmarły zostanie spalony, udają się do niego nazajutrz, biorą popiół z owego miejsca, dają go do popielnicy i stawiają na pagórku”, czyli dbają o popioły męża, ale nie płoną z nim razem. Na cześć zmarłego urządzano tryznę, która u jednych kronikarzy oznaczała igrzyska , a u innych zapasy. Ten zwyczaj pojedynku ku czci zmarłego kultywowali np. Etruskowie, a Rzymianie dokonali zwyrodnienia tego obyczaju w postaci walk gladiatorów. Słowiański pogrzeb był uroczystością z tańcami w maskach, gonitwami konnymi i rytualnym poczęstunkiem. Taką stypę Słowianie odprawiali też w różnych terminach po śmierci, a nawet w rocznicę pochówku. Działo się tak niezależnie od tego kim był czczony przodek. W kulturze łużyckiej nie sposób jednoznacznie określić, która mogiła jest miejscem spoczynku króla, a która chłopa. W scytyjskiej – wielkie i bogato wyposażone kurhany – zostawiają wskazówkę podobną egipskim piramidom, czyli jednoznacznie wskazują na miejsce spoczynku najmożniejszego.

Polska – serce świata

Kultura łużycka stała się więc podstawą późniejszej słowiańskiej „łagodności serca”, wspólnej nie tylko Polakom i Czechom, ale też np. Słoweńcom. Największą karą dla złoczyńców była banicja, a więc życie w innych społecznościach było dla Łużyczan najgorszym piekłem. Pod wpływem agresji zewnętrznej (niestety zapoczątkowanej przez braci Scytów, a kontynuowanej przez Celtów, Rzymian i Teutonów) ta tolerancja po upadku Łużyczan została wystawiona na ciężką próbę. Niemniej, jeśli przyjrzymy się dziejom Republiki Nowogrodzkiej czy Rzeczpospolitej Jagiellonów, to widzimy w działaniu państwa przeciwieństwo jedynowładczej tyranii. Sprzyjało to wysokiemu poziomowi codziennego życia większości społeczeństwa, a nie wybranych – stąd pewnie herodotowe określenie Agatyrsów jako „ludzi żyjących najwykwintniej“ w opisywanym przez niego świecie. Ta postawa przeniesiona została też na greckie polis. Ateńczycy skodyfikowali prastary obyczaj społeczności znad Wisły i Dunaju, tworząc podwaliny systemu demokracji. Wyszedł on wprost z naszego wiecowania.

Kobieta wąż i Herakles

Według, spisanej przez Herodota scytyjskiej legendy ich naród zapoczątkowało najmłodsze dziecko kobiety-węża i Heraklesa. Z tego związku zrodziło się ogółem trzech synów. Najstarszym był Agatyrsos, kolejnym – Gelonos, a ostatnim Skytes – praojciec Scytów. Nie można stwierdzić dziś, że imiona synów Heraklesa grecki historyk podał w oryginalnym brzmieniu – raczej przetłumaczył na ojczysty język to co usłyszał w obcym, albo – bardziej prawdopodobne – zapisał to co mu kupcy z kolonii greckich nad Morzem Czarnym opowiadali. O Gelonach napisał: „Są bowiem Gelonowie co do pochodzenia Hellenami, którzy wypędzeni ze swoich punktów handlowych, osiedlili się u Budynów; posługują się bądź scytyjskim, bądź helleńskim językiem”. Gelonowie/Helenowie to przodkowie tych Lęchów/Lachajów/Achajów, którzy w II tysiącleciu p.n.e. opanowali dzisiejszą Grecję i rozpoczęli jej cywilizację. Potomkowie najmłodszego brata zasiedlili Azję aż do Indii, a później ich część wróciła do Europy, gdzie zastał ich Herodot. Dzieci Agatyrsa zostały tam, skąd pochodziły – na łęgowych/lęhowych ziemiach między Łabą a Bugiem. I do dziś tu mieszkają – w sercu cywilizacji dzisiejszego świata, w którym młodsi synowie szukają swojej własnej drogi i wyższości nad ojcami. „Normalne to są dzieje”.

NA ZDJĘCIU: naszyjnik z kurhanu scytyjskiego władcy, „krwawego barbarzyńcy”, o estetyce co najmniej dorównującej helleńskiej rzeźbie. FOT: religie.424.pl.


Źródło artykułu

Dodaj komentarz