Jeszcze bardziej niesamowita Słowiańszczyzna


Z Witoldem Jabłońskim, pisarzem, publicystą, dziennikarzem, rodzimowiercą, autorem prawie 20 powieści o rodzimej kulturze, słowiańskich korzeniach oraz jego ostatniej książce „Słowo i Miecz” rozmawia Jakub Napoleon Gajdziński.

Co to jest rodzima kultura? Rodzima kultura to nasza prawdziwa tradycja, obyczaje i religia.

Nasza tradycja, nasze kulturowe korzenie, a więc także wierzenia i obyczaje, zatarte bądź wchłonięte przez chrześcijaństwo. Zarówno współczesna nauka, jak i literatura, a także ruchy rodzimowiercze starają się odgrzebać je spod pryzmy ignorancji i zapomnienia. Fakt, że zaistniał taki proces świadczy o ich żywotności, chociaż całe wieki wmawiano nam, że jest to rozdział zamknięty, do którego nie warto wracać.

W jakiej kondycji jest współcześnie rodzima kultura?

Słowiańszczyzna była świadomie i programowo przez katolickich historyków i twórców marginalizowana, infantylizowana i „upupiana”, jak wstydliwy epizod dzieciństwa, o którym najlepiej zapomnieć (pisała o tym ciekawie Maria Janion w „Niesamowitej Słowiańszczyźnie”). Wytworzył się stereotyp Polaka katolika („Tylko pod krzyża znakiem…”) i Słowianina jako ciemnego, poczciwego głupka w siermiędze i łykowych łapciach. Taki nieprawdziwy i krzywdzący wizerunek propagowała też literatura młodzieżowa okresu PRL – komuniści upierali się, że Słowiańszczyzna była „ludowa” i na jej ludowość kładli największy nacisk. Spowodowało to ogromne spustoszenia w naszym odbiorze rodzimej tradycji. Znamienne, że kiedy opowiadałem na prelekcjach o moim projekcie „Słowo i miecz”, wielu słuchaczy było przekonanych, że piszę książkę dla dzieci – tak jakby o Słowianach nie można było pisać w sposób „dojrzały” i poważny. Postanowiłem przełamać ten schemat myślowy. Obecnie widać wyraźnie rodzącą się potrzebę czerpania ze swojskiego kulturowego dziedzictwa, co w moim odczuciu jest zjawiskiem niezmiernie pozytywnym, świadczącym, że mija czas bezkrytycznego zapatrzenia w Zachód i pojawia się pragnienie odnalezienia własnej tożsamości wśród narodów Europy.


Czytaj dalej

Słowiański świat odnaleziony

Zaglada-Slowiaństwa


„Nie jesteśmy sobą, zamordowano nam rodziców, zamieniono nazwiska, wymazano pamięć, skazano na cudzość”. Zorian Dołęga Chodakowski O Słowiańszczyźnie przed chrześcijaństwem, wyd. Wrocław 1967. Ów proces „wymazywania” naszej zbiorowej świadomości, o którym pisał tak dramatycznie i w sposób chwytający za serce, wybitny dziewiętnastowieczny historyk, etnograf i archeolog, prekursor badań nad Słowiańszczyzną, rozpoczął się praktycznie tragicznej jesieni 1047 r., kiedy to książę Kazimierz Karol pokonał w bitwie pod Płockiem plemiennego księcia Mazowszan, Miecława, ostatniego obrońcy naszej kulturowej i politycznej niezawisłości oraz rodzimej wiary. Archeolodzy wprawdzie do dzisiaj spierają się, czy odkopane z ruin szczepowego gniazda niepokornego płockiego wojewody ślady świątyni, mającej formę kuźni (zapewne związanej z kultem Peruna i Swaroga lub Swarożyca) pochodzą istotnie z czasów tzw. reakcji pogańskiej, czy też z czasów przedchrześcijańskich, jednakże owe szczątki przeszłości mogą stanowić wymowny symbol słowiańskiego „świata zaginionego”, skutecznie zatartego w ludzkich umysłach przez całe wieki wynaradawiania Polan, Wiślan, Ślężan i Mazowszan.

Chrześcijaństwo wprowadzane ponownie przez tzw. Odnowiciela metodami terroru (dość przypomnieć lakoniczne zdanie Galla Anonima: „Miała tam być wielka rzeź Mazowszan…”), bezwzględne niszczenie pamiątek „pogańskiej” przeszłości (wycinanie świętych gajów, palenie świątyń, usuwanie posągów, mordowanie kapłanów i wyznawców uparcie trwających przy „bałwochwalstwie”) i wielopokoleniowa praca kleru katolickiego, sterującego niemal niepodzielnie oświatą aż po wiek XVIII, odcięły nas od własnych korzeni, sprawiły, że bezkrytycznie zaczęliśmy przyjmować zachodnie wzorce kulturowe, wstydząc się tego, kim byliśmy i jesteśmy. W pewnym stopniu bowiem proces ten trwa do dziś.

W szkołach młodzież uczy się głównie o mitologii grecko-rzymskiej, dzięki powieściom, filmom i grom fantasy poznaje jako tako mity celtyckie, skandynawskie, germańskie, lecz w ogromnej większości nie ma pojęcia o własnym kulturowym dziedzictwie. Nic dziwnego, skoro utrwalono w zbiorowej umysłowości przekonanie, iż historia naszego kraju zaczęła się wraz z tzw. „chrztem Polski” w 966 r. (ani nie ochrzczono wtedy wszystkich poddanych Mieszka, ani taki twór jak „Polska” jeszcze nie zaistniał), zbywając dorobek wcześniejszych pokoleń paroma ogólnikowymi zdaniami o „tworzeniu zrębów państwowości” przez Piastów. Niewiele dowiadujemy się o naszej przedchrześcijańskiej przeszłości nie tylko dlatego, że wobec ogromu niszczycielskiej pracy, jaka się dokonała na tych ziemiach, siłą rzeczy rezultaty badań archeologicznych musiały być dosyć nikłe – przyczyną był także fakt, iż wyniki owych odkryć nie były szczególnie eksponowane ani popularyzowane i pozostawały znane wąskim kręgom akademickim lub stawały się domeną niewielkich stosunkowo grup słowianofilskich. W świadomości przeciętnego Polaka takie zwyczaje, jak śmigus-dyngus, wiosenne malowanie kraszanek, Noc Świętojańska (Kupała), choinka itp., to takie same chrześcijańskie zwyczaje, jak post, czy Popielec. Większość ludzi nie uświadamia sobie ich pradawnego, rytualnego charakteru, uważając je, co najwyżej, za ludowe „zabobony”. Czego bowiem Kościół Katolicki nie zdołał całkiem wyrugować, po prostu wchłonął, skutecznie wypierając z ludzkiej świadomości ich pierwotne religijne znaczenie.


Czytaj dalej

Scytowie – prasłowianie

Skify Scyti Scyci


(WP: następny artykuł o Scytach, kilka nowych części do układanki i kilka nieścisłości, które przy obecnej wiedzy powinny być wyjaśnione). Scytowie – koczownicze ludy irańskie wywodzące się z obszarów pomiędzy Ałtajem a dolną Wołgą, tj. z obszaru kultury andronowskiej [1], zamieszkujące od schyłku VIII lub od VII wieku p.n.e. północne okolice Morza Czarnego. Byli spokrewnieni z Sakami i Sarmatami.

Źródła wiedzy. Wiedzę o Scytach czerpiemy zarówno ze źródeł pisanych, jak i niepisanych, pozyskanych drogą badań archeologicznych. Autorem starożytnym, który w swoim dziele poświęcił najwięcej uwagi Scytom, był Herodot, który w Dziejach obszernie opisał pochodzenie Scytów, stosunki społeczne i gospodarcze u nich panujące oraz wojny z ich udziałem. Herodot wymienia rzeki scytyjskie począwszy od Dunaju a kończąc na Donie (Ἴστρος μὲν πεντάστομος, μετὰ δὲ Τύρης τε καὶ Ὕπανις καὶ Βορυσθένης καὶ Παντικάπης καὶ Ὑπάκυρις καὶ Γέρρος καὶ Τάναϊς.)[2]. O Scytach pisali także StrabonPompejusz TrogusDiodor Sycylijski, Scytowie wspominani byli również w Biblii. Źródła pisane, często traktujące problematykę scytyjską zdawkowo, podające informacje niepełne lub zasłyszane, uzupełniane są danymi zdobytymi dzięki interpretacji znalezisk archeologicznych, głównie w trakcie eksploracji grodzisk i cmentarzysk kurhanowych, przy czym dane te stanowią niekiedy jedyne źródło wiedzy o wybranych aspektach życia lub historii Scytów.

Etymologia. Scytowie (gwoli ścisłości Skytowie, tak jak i Keltowie; obecna polska forma Scytowie, Celtowie pochodzi od współcześnie odczytywanego łacińskiego Scithae/Scythae, Celtae [pomimo greckiego Skytoi, Keltoi][3]starosłowiańskieСкѵѳы/Skiþy, stąd współczesne rosyjskie Скифы/Skify) to nazwa (Σκύθαι/Skýthai) tego ludu przyjęta przez Greków, a zasłyszana w Azji Mniejszej(staroperska nazwa tego ludu brzmiała Škūča; być może od *Skūtra „na przedzie”), według Herodota sami siebie nazywali Skolotami (Σκολοτοι), a Persowie według tego samego autora nazywali ich Sakami (Σάκαι).


Czytaj dalej

Wskrzesić Ducha Wielkiej Lechii i obudzić śpiących PoLachów? Nic prostszego, wystarczą dwa słowa: Limes Sorabicus…

Slavs-Power


Limes Sorabicus. Młody PoLachu, potomku swych starożytnych dumnych Przodków, zapamiętaj te dwa słowa do końca swojego życia, one zapewnią Ci intelektualne bezpieczeństwo w (kończącej się na szczęście) epoce kłamstwa, chaosu i zmasowanej antypolskiej propagandy. Wskrzesić Ducha Wielkiej Lechii i obudzić śpiących PoLachów? Nic prostszego. Wystarczą te dwa krótkie słowa: Limes Sorabicus…

Limes Sorabicus to „polsko-francuska” (lechicko-frankońska) granica wyznaczona przez króla Franków Karola Wielkiego w 805 roku. Dla współczesnego młodego PoLacha okłamywanego przez współczesną masońską szkołę (kontynuacja masońskiej Komisji Edukacji Narodowej), okłamywanego przez szkolnych (też okłamanych) nauczycieli historii, niemiecka (!) mapa dokumentująca tereny zamieszkane przez Słowian we wczesnym średniowieczu musi być nie lada intelektualnym szokiem. Szok jest tym większy, że mapa, o której mowa, jest jak najbardziej „legalna”, bo udostępniona publicznie przez illuminacką Wikipedię.


Czytaj dalej

Protokoły Mędrców Syjonu

Kronika-Prokosza


„Kronika polska” arcybiskupa Prokosza (Prohora, Prohoriusa) – znienawidzony przez żydomasonerię unikatowy klucz do poznania prawdziwych Korzeni naRODu Polskiego.

Z Kroniką Prokosza jest dokładnie ten sam „problem” co z „Protokołami Mędrców Syjonu” – natychmiast po ujawnieniu jej i opublikowaniu rozległ się dotkliwy skowyt masonerii, że ta publikacja to jest falsyfikat. To nic że (w obydwu przypadkach) są setki faktów historycznych potwierdzających niezależnie od siebie ich autentyczność, to nic że te fakty historyczne w pełni się zgadzają z treścią, to nic że całość jest potwierdzona po wielokroć w zupełnie niezależnych i odległych od siebie nawzajem innych źródłach i kronikach. Masoni wiedzą lepiej, co jest prawdziwe, a co nie.

Na początek parę słów o samej Kronice Prokosza, aby dokładnie przedstawić ten naprawdę sensacyjny temat. Z Kroniką Prokosza jest dokładnie ten sam „problem” co z „Protokołami Mędrców Syjonu” – natychmiast po ujawnieniu jej i opublikowaniu rozległ się dotkliwy skowyt masonerii, że ta publikacja to jest falsyfikat. To nic że (w obydwu przypadkach) są setki faktów historycznych potwierdzających niezależnie od siebie ich autentyczność, to nic że te fakty historyczne w pełni się zgadzają z treścią, to nic że całość jest potwierdzona po wielokroć w zupełnie niezależnych i odległych od siebie nawzajem innych źródłach i kronikach. Masoni wiedzą lepiej, co jest prawdziwe, a co nie – w końcu to przecież prawda najbardziej boli w oczy.


Czytaj dalej

Kultura Słowian i żydo-chrześcijan

Słowianie-Slavs


W wielu dyskusjach o naszej pogańskiej przeszłości jahwiści często szermują propagandowym komunałem, jakoby Słowianie nie wytworzyli własnej kultury. Według nich nasi przodkowie byli żyjącą w lasach dziczą, odzianą w skóry i dopiero żydłacka dżuma znad Jordanu przyniosła im „cywilizację” i „kulturę” czyniąc z nich cywilizowanych ludzi.

Tak na marginesie dodam, że w wielu środowiskach i dzisiaj ubrania ze skór zwierząt są „szczytem” elegancji. A więc płaszcze, kurtki, spódnice, spodnie, a nawet bielizna „erotyczna”. Można dodać do tej wyliczanki rękawiczki, czapki i kapelusze, torebki, czy ogólniej mówiąc galanterię (portfele, paski, krawaty itp.), a nawet „biżuterię„. Dorzucę jeszcze do kompletu obite skórą meble i szczególny rodzaj skór czyli futra oraz kożuchy. No i mamy jeszcze książki obite skórami, w tym i żydowskie biblie oprawiane w skórę. Inną sprawą jest to, że przez długie wieki do pisania tej żydowskiej „prawdy objawionej” używano pergaminu – czyli wyprawionej skóry zwierząt. Szczególnym zaś barbarzyństwem jahwistów był wyrób welinu.

„Ponadto szczególną postacią pergaminu był welin – bardzo cienki i miękki, wyrabiany ze skór płodów jagnięcych lub świeżo urodzonych jagniąt. Stosowano go do niewielkich, za to wielokartkowych wyrobów, szczególnie tych przeznaczonych do używania w czasie podróży, jak modlitewniki czy Biblie niewielkich rozmiarów.”

Jeśli już jesteśmy przy skórach/futrach zwierząt, to nie zapominajmy o koronacyjnych szatach wielu chrześcijańskich władców, na które szły dziesiątki, a nawet setki gronostajów. W „gronostajach” paradują też rektorzy wyższych uczelni i uniwersytetów, oraz papieże.


Czytaj dalej

Scytyjski grobowiec pełen złota

Scytian-Skoloci


Pochówek scytyjskiego wojownika, którego pobratymcy złożyli wraz z ogromną ilością złotych przedmiotów, odkryli archeolodzy w Kazachstanie. Grobowiec znajdował się w złożonym z siedmiu kurhanów kompleksie Tałdy-2, który leży we wschodniej części regionu Karaganda niedaleko miasta Karkaralińsk.

Zdaniem odkrywców zmarły, który należał do odłamu Scytów zwanego Śakami, był nie tylko wojownikiem, ale również władcą. Świadczą o tym oczywiście ogromne ilości złota. Mimo że już w odległej przeszłości do cmentarzyska dobrali się rabusie, to na archeologów wciąż czekało 130 przedmiotów ze złota oraz setki paciorków z tego cennego metalu. – Korpus mężczyzny był cały pokryty złotem – mówił na konferencji prasowej kierownik badań Arman Bejsenow. Wśród przedmiotów ze złota są wisiory, kolczyki, a także figurka drapieżnego kota. Archeolodzy znaleźli też kilkanaście grotów strzał z brązu i kamienne paciorki.

W ocenie badaczy pochówek pochodzi z VI-V w. p.n.e. Położenie grobu archeolodzy znali od pół wieku, ale dopiero teraz przeprowadzili wykopaliska.

Odkrycie jest porównywane z innym pochówkiem scytyjskiego możnowładcy z mniej więcej tego samego okresu, który odkryto w 1969 r. w Issyk. W grobowcu 18-letniego mężczyzny archeolodzy znaleźli wówczas około 4000 wyrobów ze złota. Ten tak zwany Złoty Człowiek stał się jednym z symboli narodowych Kazachstanu. Odkrytego teraz scytyjskiego wojownika badacze przezwali Panem Słońca.


Czytaj dalej

W Łańcucie odkryto dom z epoki neolitu sprzed ponad 6 tysięcy lat

Łańcut


Dom mieszkalny z epoki wczesnego neolitu odkryto podczas badań archeologicznych w Łańcucie. Ustalenia wskazują, że budynek powstał mniej więcej 6,5 tys.–6 tys. lat temu. Dom należy do kultury malickiej. Maciej Dębiec z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Rzeszowskiego – który uczestniczył w zakończonych już badaniach – powiedział PAP, że razem z domem archeolodzy odkryli też pozostałości glinianego pieca oraz wiele zabytków ceramicznych i kamiennych.

Dom z Łańcuta ma długość około 20 metrów. Jego ściany wypełnione były plecionką oblepioną gliną. Zdaniem Dębca odkrycie jest rzadkością na Podkarpaciu.

„Dotychczas na terytorium Podkarpacia odkryto jedynie pojedyncze przykłady takich długich domów kultury malickiej. Domostwo z Łańcuta posiadało dach dwuspadowy, długość co najmniej 20 metrów, opierało się na pięciu rzędach słupów” – opowiadał archeolog.

Ponadto na stanowisku archeologicznym w Łańcucie odkryto kilka tysięcy fragmentów ceramiki, a także kilkaset zabytków kamiennych, w tym z obsydianu. Dębiec przypomniał, że obsydian to surowiec kamienny pochodzenia wulkanicznego. Najbliższe znane źródła tego surowca pochodzą ze wschodnich Węgier.


Czytaj dalej

8-9 września: Rodzanice – święta słowiańskie


8-9 września: Rodzanice. Modły kobiet o dobry połóg, zdrowie niemowląt i całej rodziny. Początek babiego lata.

W noc po narodzinach przybywają do dziecka Rodzanice, by uwić nić jego życia i by naznaczyć jego czoło niewidzialnym dla nas znakiem. Aby ta nić była długa, jasna i szczęśliwa, należy odprawić obrzęd ku czci tych Bogiń. Miejsce w którym się znajduje, i łóżeczko w którym leży należy oczyścić ogniem Swarożycowym. W ofierze dla Roda Rodzanic należy pozostawić kaszę, chleb, ser i miód. W czasie składania ofiar trzeba zmawiać odpowiednie modlitwy. Aby żaden zły duch nie zaszkodził dziecku, pod łóżeczko wkłada się jakiś ostry przedmiot a do środka czosnek. Rodzanice

Scytowie a Lęchowie – rozdzieleni bracia

Skify-Scyci-Scytowie


W dyskusjach o Scytach Królewskich często spotyka się pogląd, że stanowili oni warstwę wojowników panujących w całej federacji ariosłowiańskiej. Taki obraz jest rekonstruowany nie tylko z analizy „Dziejów” Herodota, ale także z odkryć w kurhanach. Można nawet w oparciu o te dowody, jak i późniejsze doniesienia Greków o Scytach, określić czas, w którym Królewscy rzeczywiście stanowili najpotężniejszą siłę na północ od Dunaju oraz mórz Czarnego, Kaspijskiego i Aralskiego. Były to wieki od VIII do IV p.n.e., ale ich kurczące się państwo przetrwało kilkaset lat dłużej. Dzieje Lęchów zaczynają się o wiele wcześniej, biegną jeszcze dalej i stają się coraz bardziej odrębne.

Wydzielanie się ludu scytyjskiego ze wspólnoty praaryjskiej zaczęło się w dorzeczu Wisły ok. 3 800 lat p.n.e.. Według odkryć genetyków z zespołu Petera Underhilla w tym czasie nastąpiły mutacje, które dały początek późniejszym narodom słowiańskim z jednej strony oraz indoirańskim z drugiej. Według Underhilla, indoirańska haplogrupa R1a-Z93 i słowiańska R1a-Z282 rozeszły się niemal 6 tys. lat temu i nie spotkały się potem, bo w Indiach i Iranie nie ma R1a-Z282, a w Europie Środkowo-Wschodniej brak R1a-Z93. Zdaniem Underhilla, rozejście się tych rodów można łączyć z ostatecznym rozpadem wspólnoty praindoeuropejskiej i z początkiem kształtowania się języków praindoirańskiego i prasłowiańskiego.

Wszystko więc wskazuje, że około 3 800 r. p.n.e. doszło najpierw do mutacji R1a M458 na R1aZ282 i R1 Z93, a następnie do ich ekspansji z terenów dzisiejszej Polski – między 3 250 r. p.n.e. (na Zachód), a 3000 r. p.n.e. (na Wschód). Na stepach między Powołżem a Mongolią zaczęły rozwijać się kultury m.in. andronowska i tocharska, a przed ok. 1500 r. p.n.e. ich przedstawiciele poszli na Południe – do Indii i Iranu. Mniej więcej w tych samych czasach następują inwazje ludów prasłowiańskich na Italię (Etruskowie) i południowy skraj Bałkanów (Achajowie, Jonowie, Dorowie – G/Hellenowie), a także na Egipt i Bliski Wschód (Ludy Morza – Filistyni). Z innej strony, wersję o rozejściu się aryjskiej rodziny potwierdziły badania Anatola Kłosowa, który na około 5-4 tys. lat p.n.e oszacował rozejście się tego ludu po Europie oraz dalej na wschód, za Ural. Stworzyli kulturę Sintaszta i Andronowo, skąd wyszła fala ludzka, która w północnych Indiach dała początek nowej cywilizacji.


Czytaj dalej

Kilka pytań i odpowiedzi do zakutych łbów rzekomej nauki

Trakowie


Jak możemy zaakceptować ideę o przybyciu Słowian do Europy Środkowej i Południowej we wczesnym Średniowieczu z bagien Prypeci? Skoro z badań wynika, że podłoże praindoeuropejskie znajduje się w Bułgarii, Macedonii, Serbii, Chorwacji, Bośni i Słowenii? Późne pojawienie się Słowian to hipoteza fantastyczno-naukowa. Ta hipoteza nie należy do poważnego naukowego myślenia. Czy taka niefortunna teza mogłaby być poważnie rozwinięta w XXI wieku, wraz z postępem dokonanym w tak wielu dziedzinach naukowych, jak archeologia, antropologia, językoznawstwo ogólne? I to bez jednego dowodu? Jeśli do tego przypomnimy, że podstawowy obszar Słowian był południowy, a nie północny (jak obraz geolingwistyczny nieodmiennie wskazuje) to co pozostaje z tej konstrukcji?

Takie pytania stawia w swojej pracy „The Slavic Ethnogenesis in the framework of the Paleolithic Continuity Theory” Mario Alinei. Wybitny zachodnioeuropejski lingwista rozprawia się w pierwszym rzędzie z teoriami postkossinowskich allochtonistów, ale również z koncepcją kurhanową Mariji Gimbutas. Rysuje obraz dobrze znany Czytelnikom naszego bloga, który odtwarzamy w oparciu o dociekania genetyków i zapisy polskich kronikarzy, a także niektórych rodzimych historyków. Praca Alinei’ego jest o tyle cenna, że nie odwołuje się wprost do genetyki, ale pozostaje na gruncie nauk humanistycznych, a więc wyklucza ulubiony kontrargument „geny nie określają etnosu”, stosowany przez wielu polskich archeologów i historyków.

Zdaniem Alinei’ego słowiańskie terytorium w Europie rozciągało się od ustąpienia lodowca (11 000 – 7 000 lat p.n.e.) w formie trójkąta: południowy kąt odpowiada dzisiejszej Macedonii, zachodni – północnej Dalmacji, a północny – południowej Polsce. Wschodnia granica paleolitycznej Słowiańszczyzny biegła brzegiem Morza Czarnego aż do Ukrainy. Według włosko-holenderskiego językoznawcy, znaleziska archeologiczne potwierdzają wyniki jego badań lingwistycznych, dzięki którym wyodrębnił najstarszą ojczyznę Słowian. Ustala początek słowiańskich kultur rolniczych, jako pierwszych w Europie, na 7 tysiąclecie p.n.e.. Według jego ustaleń, w ciągu dwóch i pół tysiąca lat ta cywilizacja rozwija się z basenu Dunaju do Wschodniej i Środkowej Europy. Dopiero od jej potomków, pierwszych słowiańskich rolników Europy, inne ludy kontynentu uczyły się uprawy ziemi i budowania osad – takie są jednoznaczne wnioski, które można wyciągnąć z analiz profesora.


Czytaj dalej