Zerywanie, pierwsi ludzie – mitologia słowian

Zerywanie WelaO narodzeniu Ludzi – według wołchwów z Glenia

Słowo Wielkiego Wołchwa Wiatyczów, będącego następcą wołchwów wszych kapiszt Glenia mówi, że Kaukowie zauważyli Wiecheć leżący pod murem Kłódzi dopiero o wieczorze, gdy nadeszła Zorza. Wiecheć zaświecił się wtedy ognistym złotem i rozpłomienił niczym żywy znicz. Czarnogłów i Białoboga z zaciekawieniem i chciwością spozierali ku owej rzeczy. Udawali przed sobą, że ich to nic nie obchodzi, ale gdy tylko zniknęli sobie z oczu, zaczaili się do skoku. Jedno po swojej stronie Ogromów za skałami Białogór, a drugie po swojej, za litą ścianą Czarnoskały. W jednej chwili wyskoczyli razem, rzucając się na Wiecheć i zderzyli się czołami tak strasznie, że aż im czerepy od tego nadpękły i nieco się w sobie zapadły.

Od owej chwili pierwsze oblicze Czarnogłowa i drugie oblicze Białobogi mają wklęsłe czoła. Mimo zderzenia, każde było na tyle przytomne, żeby schwycić za swój koniec Wiechcia-Rózgi. Zaczęli się od razu kłócić, ale bali się, że rozzłoszczą Swąta-Światowida, który odpoczywał po wielkim wysiłku, jakim było rozdzielenie walczących w Wojnie o Krąg. Bóg Bogów (Swąt-Światowid-Światłowiłt) zapowiedział, że po krótkim odpoczynku przybędzie na Zbór, który Żywiołowie, Mogtowie i Kirowie mieli przygotować na Równi.

Białoboga i Czarnogłów odbiegli na sam skraj Wierchu Weli i zatrzymali się na Przełęczy Równi. Tu, jak to zwykle między nimi, zaczęli się szarpać i bóść końcami Wiechcia oraz straszliwie krzyczeć przeciw sobie.



KolovratStąd właśnie, od Kauków-Dzięgli, bierze początek określenie kłócić się. Znaczy ono tyle, co kłuć się wzajemnie rzeczą wyrzuconą z Kłódzi i kłuć się słowami wzniesionymi do krzyku, głośniejszego niż spadające wody Grzmotołomu Rzeki Rzek (o to, kto ową rzecz lub słuszność posiądzie). Cokolwiek Swąt wyrzucał z Kłódzi, zaraz rozpoczynał się spór, czyli kłótnia.

U stóp skały Spadospadu, przy Grzmotołomie, zgromadzili się starzy Żywiołowie i Mogtowie podsłuchując, o co też tak zajadle spierają się prarodzice.

Już, już się zdawało, że Wiecheć spadnie na dół, ale nagle Czarnogłów ustąpił i przyszło między Kaukami do porozumienia. Postanowili podzielić się po połowie Wiechciem, rozłamując go na rozliczne spory-odrosty. Każde miało zasadzić swoją część po swojej stronie Równi, ale na jednym wyoranym przez nich wspólnymi siłami zagonie.

Tak więc najpierw Czarnogłów dosiadł Białobogi i ta zapadła się w skałę prawie po kolana. Poszła dookoła, zamykając zagon w krąg. Zaraz potem, gdy tylko wyorała koło, zmęczyła się, więc Czarnogłów wziął ją na plecy i wyorał grzędy wewnątrz zagonu. Białoboga siedząc okrakiem na swym mężu rzucała w glebę spory wiechetne.

Żywiołowie na dole pod skałą Spadospadu wciąż jeszcze czekali, ale całkiem stracili nadzieję na łup. Wtedy okazało się, że Kaukowie zamierzają na zmianę biegać po wodę do Spadospadu i pilnować swojej uprawy. Jednogłowi zrezygnowali więc i rozeszli się do swoich licznych zajęć. Tylko Mor został dalej u podnóża Równi, nie mogąc się uspokoić, odkąd usłyszał o Wiechciu.

Mor postanowił zaszkodzić tej uprawie. Pobiegł do swoich czarnych źródeł i nabrał z nich, w wielkie łagwie, czarnej wody. Przytaszczył owe łagwie pod Grzmotołom, po czym wspiął się z nimi na Przełęcz Równi. Tu zakradł się za jedną ze skał Ogromów.

Tymczasem Kaukowie pracowali zgodnie aż do północka. Wtedy to, podczas gdy Białoboga poszła po wodę, Czarnogłów na chwilę przysnął. Mor natychmiast wyskoczył z ukrycia i podlał dokładnie każdy krzaczek śmiertelną wodą.

Białoboga, gdy przyszła, była zdziwiona wilgocią gleby, ale Czarnogłów zapewnił ją, że nic niezwykłego się tu nie wydarzyło. Rano Pramać uspokoiła się zupełnie, bo okazało się, że z każdego spora wyrósł bardzo piękny, spory okaz.

Tak narodzili się Ludzie. Aukowie (Kaukowie) poszli przez swoje pole i zrywali ich po jednym, aż zerwali wszystkich. Wtedy odkryli śpiącego za skałą Mora z pustymi łagwiami i pojęli, co się stało nocą. Wiedzieli już, że Zerywanie są śmiertelni, ale postanowili poczekać do końca dnia, kiedy to miał się odbyć zbór, i zostawić sprawę w ręku Boga Bogów. Tak to Zerywanie przez cały welański dzień, który był dłuższy niż ludzkie życie, pozostawali na Weli.

Był to dla nich Złoty Szczęśliwy Czas.

Na zborze Bóg Bogów postanowił zrzucić Zerywanów na Ziemię w miejsce zwane Kolibą. Tych, co już zdążyli pomrzeć, Swąt rozkazał rzucić w Nawie. Ludzie podobali się bogom, bowiem wyrośli z kraszu i juchoru Swąta na boskie podobieństwo, choć przyrodzenie mieli pomieszane. Pomieszanie owo brało się z tego, iż wyrośli z Drzewa Drzew, które nosiło w sobie drobiny Nicy, drzazgi Wspóry, strzępy Ósicy i szkielet potwora Podbója. Kaukowie zrzucili Zerywanów na Ziemię, a część z nich spadając zawadziła o Krawędź Weli.

Pierwsi ludzie, Zerywanie, byli biali jak Białoboga, czarni jak Czarnogłów i żółci jak Złota Buła-Byta. Ci, co spadli do Koliby nieuszkodzeni, tacy pozostali. Ci, co się poobijali o nadnawne Krawędzie Weli, stali się rudzi, brązowi, niebiescy i zieloni. Gdy spadli w Kolibę, narodziły się: z rudych Zwierzęta Duże i Małe, z brązowych Gadzina i Robactwo, z niebieskich Ptaki i Owady, z zielonych Ryby i Zróstowie (Drzewa i Zioła). Zatem wszystkie owe byty są obdarzone ludzką duszą. Bogowie wzięli ich wszystkich pod opiekę.

Na pamiątkę tamtego Zerwania przez Boga Bogów Wiechcia z Wierszby, zasadzenia sporów-wzrostów na Równi przez Kauków i ponownego zerwania w Ostatnim Dniu Pierwszym Świata, każdej wiosny, czyli z początkiem każdego nowego godu-roku, we wszej Słowiańszczyźnie czcząc wielkie święto odbywa się obrzęd zwany Budziami. Poprzedza on Wielką Noc Bitwy dwóch wcieleń Bożego Światła (Białej i Czarnej Krowy, lub Białego i Czarnego Byka) oraz Śmigus-Dyngus (Dagus).

Przed owym świętem zrywa się z wierzb nabrzmiałe gałęzie i wkłada w domach do żywej wody przyniesionej ze świętych źródeł. Kiedy na Wielki Dzień okryją się baziami (budziami) ludzie uderzają się nawzajem pękami gałązek, tak jak Swąt czynił to Wiechciem, a następnie polewają się świętą wodą. Każdy spożywa wtedy po jednej bazi (budzi, buzi) i po jednym jajku-kraszance. Całe owo święto to Święto Świtu, czyli zakończenia Dzieła przez Boga Bogów. W święto to buduje się również okazałe Wiechy, na pamiątkę Wiechcia zerwanego przez Swąta. Wiechą też wieńczy się każde skończone dzieło rąk ludzkich, a szczególnie trudną budowlę. Dotknięcie w poranek Wielkiego Dnia budziami-koszkami daje człowiekowi nowe siły, jest pamiątką Zerywanów i budzi ludzi do życia wraz z całym odradzającym się, po długim zimowym śnie, światem Przyrody.

Następnego dnia po Wielkiej Nocy topi się w nurtach wód Kostromę lub Marzannę i urządza wielkie pochody dookoła wiosek i grodów oraz wszczyna wielkie igry wiosenne. Sześć dni trwa owo święto – największe ze wszystkich słowiańskich świąt.


Źródło wiedzy Księga Tura


2 komentarze do “Zerywanie, pierwsi ludzie – mitologia słowian

  1. Pingback: Bóg Spor | Wiara Przyrodzona

  2. Pingback: O Wielkim Dzbanie Zerywanów – mitologia słowian | Wiara Przyrodzona

Dodaj komentarz