Taja 22 – Świat po Wojnie o Taje – Nowa Koliba – Trzecie Wyjście Swąta. „Tak Potop doszedł do Boru Tajch. Porwał go i rozorał, a trzos z tajami widzialny pod postacią Złotej Kuli zajaśniał znowu nad światem. Rzucili się ku niemu od razu Mąd i Chors i nakryli swoimi płaszczami. Tak to Bogowie Obozu Prawa dopięli swego, ale niespodzianie taje znalazły się w rękach ich przeciwników. Szykowała się kolejna wielka bitwa. Zwierano znowu szeregi. Dyj uwolnił wiszące na krakoliście boskie osoby. Niestety Bierło był martwy. Potop zaś szalał nadal i szedł dalej po ziemi. Wtedy rozwarła się Kłódź.
Żmijowe Wały według wołchwów Mądochów: Wołchwowie Mądochów, nadciemnomorskiego plemienia, z którego wywodzi się plemię Mazan, a po nich też Mazów i Mazonki, powiadają, że ucieczka suk i odyńców zaklętych przez Rudź inny miała z goła przebieg.
Ów potwór nowy, którego zwie się Śmierorzem zawierał już zmieszane siły żywiołów i mocy, które nie odzwierciedlały ładu dwóch ścierających się dotychczas obozów. Niektórzy bogowie widząc sromotną klęskę Zdobywców Taj zmieniali pośpiesznie kiry i stroili się w odmienne szatki. Tak się stało z Morem, Marzanną i Swarogiem, a także z Nyją, która niby cały czas była w Obozie Prawa, ale nie kiwnęła w walkach palcem. Teraz pod sam koniec nagle Bogini Śmierci nabrała wigoru czując obfite żniwo na ostrzu swej kosy. Inni z kolei, którzy dotychczas bezwzględnie służyli Obozowi Prawa widząc, jaka klęska spada na Zerywanów i jak dzielnie walczą w obronie swego króla, ponownie zlitowali się nad nimi, i wzięli ich w obronę.
Tak postąpiła Matka Ziemia, a co dziwniejsze, po raz pierwszy i ostatni w dziejach, jej mąż Sim – Władca Skał i Gór. Tylko dzięki ich pomocy, według Mądochów, możliwe było ocalenie niedobitków Zerywanów, w przeciwnym razie ani nie zdążyliby zbiec potworowi, ani nie mieliby się gdzie ukryć. Stąd też wielki gniew pozostałych bogów skrupił się na Ziemi i Simie. Postanowiono im obojgu przy okazji ukarania Zerywanów dać nauczkę i przeorać ich skórę boskim batogiem. Ludziom pomogli też jednak przed ostateczną zagładą Sołowie i Swarożyc, Weniowie i Dziewowie oraz Kaukowie, którzy zasłonili ich przed ostatnim ciosem Śmierorza. A jeszcze na koniec dno jaskini Lęgu czy też może Waru zwilżył swymi wody w najgłębszej tajemnicy przed Wądą sam Wodo-Wełm.
Z powodu pomieszania obozów, inne było – jako rzeką Mądochowie – przyrodzenie Potopa, niż mu je przypisują kąciny Zachodu. O wiele powolniejsze, mniej gwałtowne z początku, ale bardziej scalone, pełne i tym groźniejsze im dłużej działał. Pożerając coraz to nowe połacie rósł, bowiem Potop w siłę oraz chybkość. Zerywanie nękani byli najpierw chorobami (przez moc Morów wcielonymi w Potopa), potem głodem (jako że Spor i Rgłowie oddali swą moc na usługi prawa), potem wielkimi mrozami i szpiczastym ziąbem (znów z ręki Mora i za dziełaniem Marzanny). Wreszcie spadła na nich ciemność, bo z Ziemi po raz kolejny uszło całe światło, a później znikły wody wzniesione na niebiosa. Z powodu braku wód i całkowitej suszy Zerywanie zaczęli padać jak muchy. To wtedy miał umrzeć Społ syn Isepy i Stwolina Pała, który najdzielniej stawał u boku króla Bierły w obronie taj i ziemskiej Koliby. Wtedy sczezł Stwolin Skim, a Urusłan jak robak wrył się w resztkę Północnego Morza. Tam zagrzebał się w błocku, zanim obrócone wtedy w kałużę, stało się spękaną pustynią o powierzchni litej jak skała. Dzięki temu ocalał ten późniejszy wielki bohater Nowej Koliby.
Wtedy to wiszący na palu obok czterech bogów Bierło miał się rozsypać w pył. A jako, że nie odprawiono nigdy jego pogrzebu, stał się na krótko zduszem Obdzierłą, a potem bogowie zabrali go na wieczne męki do Zaświatów. Tam uczepili go w Piekle do pala na Isepie Błuda, gdzie nikt nigdy nie trafi, skazując go na wiecznosamotność i wieczne rozmyślania o błędzie, jaki popełnił i o Ostatniej, Ostatecznej Tai, którą zobaczył na własne oczy. Miejsce to mieści się na Szarpielisku, czyli Szarym Popielisku, targanym nieustannymi wstrząsami, gdzie gorąco jest tak wielkie, iż spopiela wszystko dookoła, a tym samym nieustannie też spala jego ciało. Tak więc Pal Bierły jest w istocie Spalem. Mimo owego spalania, w ciągu trzech zimowych miesięcy, kiedy Lelij będący panem tej ziemi, zezwala na wejście tutaj Mora-Moroza, a ciepłota Szarpieliska wyraźnie się obniża, ciało Bierły odrasta od spalonych kości, dzięki czemu ożywia się on, by dalej trwać i rozmyślać.
Dopiero na koniec tych wszystkich plag spadło na Zerywanów Szóste i Siódme Nieszczęście – woda i ogień[i].
Kiedy niedobitki Zerywan znękane morem, mrozem i suszą rzuciły się ku zachodowi, do ucieczki przed zalewem wody i ognia, które parły za nimi na skrzydłach wichru, Ziemia chcąc ich ochronić, rozstąpiła się za ich plecami w wielką przepaść. Pomogło to jednak tylko na chwilę. Rudź uprosiła wtedy Borowiła i Leszę-Boranę, żeby zamienili dwanaście uciekających par królewskich w odyńce i suki. Bogowie Boru pomogli ludziom. Ale Potop przekroczył przepaść niesiony na skrzydłach Stryi i Strzyboga. Wtedy Sim na prośbę zrozpaczonej Matki Ziemi przystąpił do działania. Usunął las stwarzając pusty step, co zatrzymało ogień, otworzył góry przed uciekającymi, a zatrzasnął je przed Stryją i Strzybogiem. Wspólnie ze Żmijami-Żnujami i ze Smokami, które także razem z Rodami, Siemią, i Dziewami stanęły po stronie Ludzi, usypali Żmijowe Wały.
Pierwszy Żmijowy Wał powstrzymał Wody ścigające uciekających, Drugi Żmijowy Wał powstrzymał Mróz, Trzeci Żmijowy Wał powstrzymał Wicher. Nie udało się jednak powstrzymać Zarazy, Suszy i Pożaru, które ścigały uciekinierów najzajadlej i chciały ich dobić. Kiedy zdawało się, że pierzchające stadko dosięgnie zagłada, bo już tylko krok je dzielił od zapadniego krańca Ziemi, gdzie nachodziło się wielkie morze, Rudź otworzyła wrota Jaskini Waru i Lęgu, i tam schroniły się niedobitki Zerywanów. Bogini nakazała się im wytarzać w zaródziach, które wciąż zaścielały dno jaskini. Dziewowie sprawili, że odyńce zapłodniły suki, a te szczęśliwie wydały na świat dwanaście pępów, które odyńce ryjąc błocko kłami zakopały na dnie jaskini, w lężnych jamach.
Wtedy to nadciągnął nowy potwór Ziemi – Potop, który odzyskał już wszystkie niemal siły. Zawrzało, stopiły się skały, a suki i odyńce żywcem spłonęły. Zagotowało się błocko, ale dno Jaskini Lęgu osłonił swoją tarczą Słońcem Swarożyc, a wspomogli go Dażbogowie i Weniowie, a potajemnie skropił swymi wody dno jaskini także i Wodo, działający w ukryciu przed żoną i resztą swego rodu. Choć ziemia wyschła i spopieliła się, to pępom to nie zaszkodziło. Potop poszedł dalej, a na popiele pojawiły się pąki. Te pąki dały początek ludom Nowej Koliby, Lęgii. Stąd też od Jamy Lęgu poszła nazwa krainy – Lęgia[ii], a potem i imię jednego z ludów.
Powiadają kapłani Sękołów, zwani rzekaczami, że to od owego wydarzenia Jaskinię Lęgu nazwano Warem. Przestała ona być jaskinią, a stała się polem popiołu. Przez to, że w popiele ocalały pępy, które się stały po raz kolejny zarodkami ludzkiego żywota, co jako żywo było znakiem Boga Bogów, miejsce owo stało się największą świętością.
Samo zaś wydarzenie, by je często wspominać ku Przestrodze, ale i ku Chwale Pana Panów, czcić zaczęto jako powtarzalne święto, tak bardzo ważne, że obchodzono je od tego czasu w Królestwie Sis, wśród Słowian, Istów i Skołotów, aż cztery razy w roku, oddając przy tym cześć zmarłym i żywym, i Wszemu Światu – Bogu Bogów.
Owo cudowne ocalenie w Jamie Waru i Lęgu związane jest wprost z obrządkiem śmierci, bogiem Sowicą zwanym też Posępem-Polelem, i z jego Popielnicami, popiołami zmarłych oraz z obrządkiem odrodzenia życia w Zaświatach.
Te dni święte wiążą się także z oczyszczeniem z winy przez ogień piekielny. Powszechnie sądzi się, że Sowica musiał stanąć wtedy za ludźmi, co jest niezwykłe wśród tynu Welesa. Sowi mógł przeciwstawić się własnemu przyrodzeniu i rodowi, zdaniem rzekaczy Sękołów, jeno przymuszony przez Boga Bogów.
Zaklinacze i wróżowie Zachodu prawią jednak, że Jaskinia Lęgu nazywana była Warem od czasów, gdy zalęgła się w niej Watra.
Jakby nie było, od tamtego czasu wiele ludów słowiańskich zaczęło używać glinianych popielnic na prochy zmarłych. Owym popielnicom zaś zaczęto nadawać kształt ludzkiej głowy z uszami – tak ponoć wyglądały pąpy. Poczęto też robić popielnice na podobieństwo domków – na wzór góry – co swym garbem w kształcie dachu okrywała jaskinię. Imię Popioła przybierali też późniejsi królowie.
Inni znów prawią, że to nie ręką Borany i Borowiła zamieniono Zerywan w zwierzynę, ale Kupały – bo psy przynależą do tynu i znaku Dziewów. Mówią też oni, że w odyńce zmieniła mężczyzn Matka Ziemia, do której znaku przynależą dziki. Prawdą jest jednak, że dziki obracają się w kręgu zaświatów i wpływów rodu Welesa[iii]. Należy wątpić czy Weles kiedykolwiek przyłożyłby rękę do ocalenia jakiegokolwiek życia, zatem raczej rzeczywiście należy ową przemianę w dziki przypisać Matce Ziemi. Jest prawdą, że Borowił był jedynym postronnym bogiem, który przez cały czas Wojny o Taje do nikogo się nie przyłączył i tak pewnikiem zostało do samego końca.
Żybintowie Szyszaków i Spisów z Gór Kamiennych oraz Szyszaków z Oroji-Urartu i spod Góry Wolburz-Welburz[iv], a także od tych Spisów co są z Orawy nad Dunajcem powiadają, że Bierło chciał zakopać taje w wielkim przestworze leśnym na północy Mazji, za Górami Kamiennymi i rzeką Jajik, w Tajchu u podnóża Góry Kary, czyli w Tajdze.
Złoci Tajhowie (z Gór Złotych Taj – Załatajhu-Ałtaju) – Załtajhowie z Ałtaju i Tajchowie z Żywca w Małopolsce powiadają też, iż Złote Taje mogły zostać zakopane w Tajchu w Górach Złotych Taj, czyli Ałtaju.
Harharowie czyli Gorgorzałowie-Gorgoni, ci sami o których podają romajscy dziejopisowie ze byli sąsiadami Mazonek [v], powiadają jednak, że taje zakopano w dwóch miejscach – jednym które nazywa się Zakopane, gdzieś pod Górą Gniewąd. Tam, miały się znaleźć taje od A do eŁ. Drugim miejscem była Hara Chowańca, czyli Góra Harahow, gdzie Harowie z Caroduny-Krakowa mieli swoje tajemne skrynty po licznych jaskoniach. Tam zakopane zostały taje od eM do Zet.
Według Morawian, potomków dawnych Morusów Bierło przygotował tajemny obwar, któremu nigdy nie nadał nazwy a który był położony w Górach Morawskich, nad rzeką Tają w miejscu skąd rozchodzi się ona spod Góry Dażbogów-Dagów (Hary Dagów) trzema nurtami w trzy różne strony. W sercu obwaru znajdowała się skryta-skrzęt podziemny wzorowany na Swątowej Kłódzi. Kapiszty Wiary Przyrody nazywały go obwarem Hardagon lub obwarem Taj.
Wreszcie wojowie-kapłani dziekanowie plemienia Zadarów-Zoderów z Ludu Dachów-Draków, znanych także jako Zodzierysowie-Zoderchowie znad Odry-Wiady, z obwaru Tyrs i z wyspy Zadar, albo też jako Satarchowie w romajskich zapisach, powiadają, że taje ukryto w skryncie Skryty.
Trzecie wyjście Swąta
Z Kłódzi wyszedł na świat Swąt. Huknął gniewnie, splunął i chwycił Potopa za gardło. Dosiadający potwora bogowie i ich pomocnicy jak niepyszni rzucili się do ucieczki. I w samą porę, bo zaraz w następnej chwili Swąt-Światowit połknął wstrętną gadzinę i już było po wszystkim. Razem z Potopem-Śmierorzem byłoby i po nich, gdyby nie czmychnęli w krzaki.
Pierwsze, co zrobił, Swąt po wchłonięciu Potopa, to dopadł i schwytał zbuntowane Strasze. Każdemu urwał po jeszcze jednym łbie tak, że tych czterech stało się jednogłowymi. Potraciwszy głowy całkiem zatracili owi Straszowie swoje potworne cechy i stali się potulni jak baranki. Wyznaczył im Bóg Bogów po raz ostatni działania. Tych czterech nigdy nie może ponieść na swych barkach wytędza, świtunga, koseza, króla, kagana, tyrsa, kniazia, wojownika, dziekana, koszetyrsa, a tym bardziej kagantyrsa, kaganboga czy cara. Nie wolno im też nosić kapłanów ani żadnych głosicieli wiary przyrodzonej. Ani w tę ani w tamtą stronę – ze śmierci w świat żywy i z żywota w welańskie zaświaty. Ci czterej nosić mogą jedynie dusze poślednie, słabe, nigdy nie znaczące. Jakby tego było mało Swąt nie tylko zabronił onym czterem siadać na Ziemi i Weli, ale jeszcze zabronił im gdzie indziej nad Ziemią przebywać niż w wyznaczonych miejscach.
Od tego też czasu wsze ludy Sławian nadały tym czterem Straszom nowe miana – miana trzecie, których reszta Straszów nie posiada. Stąd Sołowiej w nowej postaci po Trzecim Wyjściu Światowita z Kłodzi i oberwaniu kolejnej głowy zwany jest Rzepiórem. Rzepiór zamieszkał Góry Jęzorskie, nazwane potem Jizerskimi, lub Izerskimi. Rarog, który jest zwany Rahem lub Strachem-Rahem znalazł przystań w Karpatach północno-zachodnich, wśród Słowaków. Rochwista przezwano Rohatyniem. Rohatyniowi zezwolił Swąt krążyć jedynie nad najstarszymi lęgijskimi siedzibami Mazów, nad północną Wisłą. Wreszcie Skrucht przestał być sobą po obcięciu łba i jęzora, i został Krogulcem, pomiędzy ludami Istów i Białorusinów.
Rzekł też Swąt:
– Dla dalszej wstrzemięźliwości dobrze wam buntowniczy Straszowie zrobi, gdy nigdy wasza noga nie postanie nawet na Zimnej Gwieździe. Będziecie się wiecznie tułać i nigdy nie zaznacie spoczynku. To nie pozwoli wam zgromadzić dosyć sił, by przeć do buntu przeciw moim przykazaniom. Za to wasze Cztery Córki, które niebacznie wydaliście na świat – wraz z synem Postracha, na zawsze zamieszkają między ludźmi i bogami.
Na tym skończyły się kary dla Straszów. Bóg Bogów uznał, że ich bunt był uzasadniony nikczemnymi postępkami bogów i przystąpił do sądzenia onych postępków.
Swąt przerwał krwawą wojnę, a każdego boga postawił przed Zwierciadłem Sowicźrzała i kazał mu się samemu sobie dobrze przyglądnąć, zobaczyć co naprawdę widzi, co w każdym z nich na spodzie ich istoty siedzi. Na dnie każdego z nich, albo mniej albo więcej, widać było piętno pomieszania, liczne słabostki i lęki, a także zalęg, jaki pozostawiły po sobie cztery córki Straszów. Zmieszali się bardzo bogowie, bo po raz pierwszy zajrzeli w głąb własnej duszy. Stało się to dzięki przedmiotowi uczynionemu ręką człowieka. Swąt zakazał dalszego niszczenia Ziemi i tępienia ludzi.
Za karę nowym ludziom, tym co się wylęgli z pępów, przydzielił nową towarzyszkę żywota – Cierpienie. Owóż Cierpienie miało ich nie opuszczać od narodzin do śmierci. Dopiero w Zaświatach ci, którzy sobie zasłużyli i zasiedli w Rajcu, lub pod samym Wyrajem na Weni, przestawali czuć obecność onej zmory. Dał też wszystkim i ludziom, i bogom Ból – istotę skleconą z kilkunastu sobie tylko znanych składników – Rzeczy Pierwszych.
Swąt ustanowił nowy porządek i obdarował wszy świat – w tym bogów i każdy jeden byt – Ostatnią Przestrogą. Naznaczył nowe zadania bogom. Jako, że nowe zmieszanie wymagało nowego nadziału, każdemu z nich z osobna i wszystkim ich pomocnikom, dał po Obowiązku. Każdemu też pozostawił Przykazanie. Tych Przykazań muszą bogowie przestrzegać do końca świata. Jeśli je kiedykolwiek którykolwiek bóg złamie, narazi na upadek cały świat.
Nie wiadomo jak owe przykazania brzmią – wielu mędrców i wszystkie niemal kapiszty Ziemi łamią sobie głowy, co też owego dnia wyszeptał na ucho każdemu z bogów Swąt. Przypuszcza się, iż owe przykazania zawierają na boskim poziomie to, co zostało przez bogów oddane w ich późniejszych przykazaniach dla Ludzi.
Wtedy też, bowiem nakazał Swąt, żeby każdy z Bogów powziąwszy od niego ową naukę wydał Ludziom Przykazanie z własnego serca – jak mają żyć – i żeby każdy uczynił to tak skutecznie, by ludzie nie łamali Boskiego Prawa.
Dla pewności też, aby Ludzie, z łatwości żywota i nudy nie mierzyli znowu nazbyt wysoko, nakazał, by każdy z bogów dał im od siebie Obowiązek Pamięci i Czci. Te właśnie obowiązki poświęcone pamięci Bogów i ich czci zwane tanami jak i daniami zawiera Księga Tanów zwana też Księgą Dani lub Księgą Dajn[vi].
Złamanie pozostawionych przez Boga Bogów przykazań przez ludzi lub bogów w taki sposób, że naruszy to Prawo Świata, spowodować może Dzień Osta – czyli Dzień Ostatni Świata Teraźniejszego, Dzień Ostatniego Człowieka Ziemskiego, Dzień Ostatni Bogów Ducha, Dzień Ostatniej Próby Sił, Ostatniej Pańskiej Obrazy i Ostatnie – Czwarte Wyjście Swąta z Kłódzi.
Swąt-Świętowit wezwał przed swe oblicze Przepląta i Plątwę. Plątowie jednak skryli się w pobliżu swojej Niwy, jak zwykle poplątali ślady i nikt nie wiedział gdzie są. Naprawdę zakopali się na dnie Bagru. Oboje ich Swąt strasznie ukarał. Najpierw wywlókł z Bagru Przepląta i tknął go. Od tego tknięcia Boga Bogów uschła Przeplątowi prawa ręka i wypłynęło lewe oko. Wcześniej w bitwie miał oną rękę uszkodzoną. Stracił też mowę – język do reszty mu odrętwiał, i od tego czasu miast mówić bełkocze tylko niewyraźnie. Weles w bitwie przetrącił mu również kolano, więc stał się Przepląt bogiem szczególnie pokręconym. To wszystko spotkało go za to, że nie upilnował taj. Bóg Bogów odebrał mu taje i skazał Plątów na pohańbienie połączone z utratą władztwa. Na skutek wszystkich tych wydarzeń Przepląt nabrał szczególnej wrogości do wszego świata i jest złym bogiem, nie tylko Panem Splątania, lecz także Panem Gniewu, Nienawiści, Zawiści i Niezgody. Mówią mudrowie, że to wtedy kos-kosz rządzony ręką Plątów, który był jasnym przeznaczeniem stał się nieodgadnionym przypadkiem i znalazł się poza czyimkolwiek zarządem.
Gdy Swąt-Świętowit skończył sądzić Przepląta, wywlókł z bagien welańskich za włosy Plątwę i postawił przed swym obliczem. I tknął ją również. W jednej chwili z najpiękniejszej bogini przerodziła się w ohydną ropuchę – Przepigołę. Jej ciało pozieleniało, pokryło się bąblami, włosy zlepiły się w strąki, a z onych pęcherzy pociekła posoka. Na jej ciele ukazały się szpetne narośle i krosty. Od tego czasu Plątwa jest boginią milczącą i ponurą. Przestała pytać, choć nie zaprzestała knucia, a jej knutwy stały się szczególnie przebiegłe i skryte. Stała się Panią Smutku i Smuty, Władczynią Knutwy, Największą Intrygantką. I pomyśleć, że chciała być Panią Głagołu – słowa i znaku, które to zamierzyła wykraść z tajami swemu mężowi i dać ludziom. Ją właśnie spotkała najsroższa kara z ręki Świętowita, jako że od jej żądzy poszło całe zło[vii]. Władczynią Głagołu – mowy została od tego czasu Gogołada.
Plątwa stała się zgorzkniałym brzydactwem. Jej brzydota odstraszała nawet najodważniejszych od wizyt w rodzimej Niwie Plątów. Nikt nie chciał z Plątami od tego czasu siadać przy jednym stole. Stracili oni w owe dni prawie cały dobytek i stali się tułaczami ukrywającymi się w Jaskiniach Skalnika[viii].
Na koniec sądu nad Plątami dał im Swąt dodatkową hańbę do przejścia. Kazał wszem bogom zbudować na Równi szubienicę z ramieniem wychylonym nad Rzekę Rzek w miejscu, gdzie spada ona w dół o setki staj, bieżąc w powietrzu ku położonym w przepaści Wozgrom Jeszy Rozebranych z odzienia Przepląta i Plątwę zawieszono w koszu-klatce nad tą przepaścią i dano im nóż by się mogli odciąć lub siedzieć tak na pośmiewisko wszego świata przez resztę wieków. Chcąc nie chcąc Przepląt odciął sznur i polecieli w dół, a potem rzeka poniosła ich litościwie z oczu bogów.
Tę karę, za boskim przykładem, jako szczególnie hańbiącą, przejęli Słowianie, Skołoci, Istowie i Serbomazowie w Królestwie Sis. Od tego czasu groźnych odstępców od prawa wieszają oni w koszu nad błotnym bajorem po środku głównego placu w swoich grodach. A tych szczególnie zatwardziałych, wieszają oni za szyję na takiejże szubienicy, albo gałęzi drzewa i po uduszeniu zabraniają zabrać ciało, a pozostawiają je tam, aż do rozdziobania przez kruki i wrony. Gorzej karzą już tylko swoich wrogów w wojnach.
Dyj nigdy nie odmówił Plątom towarzystwa. Był jedynym, który po Wojnie o Taje zasiadał z Plątami przy uczcie, napitku i ognisku. Dyj jako jedyny nie przyjął do serca słów Swąta. Nie mógł się pogodzić z tym co się stało. W dalszym ciągu uważał, że jego córka i wnuki nie zasłużyły na swój wyrok i kamienny byt. Dlatego trzymał z Plątami, wzgardził zaś wyciągniętą ręką innych bogów. Wielu zmieniło swój stosunek do niego dowiedziawszy się, iż Czaroduna jego była dziełem. Przestano go unikać, zapraszano do siebie i na wspólne posiedziska, bojąc się, że odrzucenie doprowadzi go ponownie do jakowegoś szaleństwa. Nim jeszcze Bóg Bogów skończył mówić i ponownie dzielić, Dyj pobiegł już w ciemny kąt Ziemi szukać swojego potomstwa.
Szkoda, że Dyj nie poczekał, może by się wtedy doczekał litościwego odruchu ze strony Ojca Ojców i Pana Panów.
Swąt nałożył też dodatkową karę na Woda i Ładziwca jako najzadziorniejszych z tych co stali po stronie ludzi w Wojnie o Taje. Mówią, że Woda musiał ukarać przykładnie tylko właściwie za to, że swoim plunięciem on właśnie ocalił ludzkie Pąpy od całkowitego spopielenia. Obaj bogowie mieli w ludzkiej skórze, spędzić żywot długości jednego ludzkiego pokolenia i wykonywać w tym czasie ludzkie prace.
Swąt-Świętowit poprzekazywał różne władztwa w nowe ręce, odbierając je dotychczasowym włodarzom. I tak Złotą Gruszę, co ją przejęła po Kościeju Bezśmiertnym Nyja, oddał we władanie Sporowi. Króla Mrówek oddał władającym owadami Wiłom-Kienom. Zwierciadło Sowicźrzała przekazał Śląkwie, która swego czasu tak strasznie pragnęła się przeglądać w Zwierciadle Perperuny, że aż utraciła wszystkie swoje suknie. Teraz miała swoje zwierciadło i nie musiała bez przerwy płakać za tym, co nieodwracalnie przepadło. Obiecała go strzec przed ludźmi, inogami i w ogóle przed kimkolwiek. Jeno strzępy i odległe odbicia onego zwierciadła spostrzec dziś można w kałużach po deszczu, i w stojącej wodzie. Na Straży Prawa Świata postawił Swąt Prowego. Skrzydlaty Statek – korab oddał Księżycowi, Ptaka Gadaka kazał zamknąć w złotej klatce w tynie Źrzebów, a jego opiekunem stał się sam Makosz, Pan Źrzebu, czyli losu-zrębu. Taje oddał Bóg Bogów na przechowanie Chorsowi, który je znalazł i ukrył, kiedy Potop przeorał Tajch[ix]. Tak Chors stał się Panem Tajemnicy.
Zakazał też Swąt raz na zawsze okazywania taj ludziom. Od tej pory ludzie mieli w cierpieniach, w mozole, od początku zdobywać wszystką wiedzę, bez żadnych podszeptów bogów. Co prawda okazało się, że wiele z poprzedniej wiedzy ocalało w onych pąpach w popiołach, a nawet kilka kart Gołubiej Knigi, znalazło się na dnie Waru i posłużyło wylęgłym ludziom, ale wszystko ponadto musieli już odkrywać na nowo. Na dodatek zakazano im posługiwania się pismem. Ten zakaz został przez ludzi w końcu złamany, ale w niektórych okolicach Ziemi trwa i trwać będzie, coś się bowiem takiego stało z potomstwem Zerywanów przeniesionym przez pępy i jaja, że im pismo i wszelkie zapisy oraz wysoka wiedza, a zwłaszcza wiedza tajemna, trudno w rozum wchodzą[x].
Ludzi ukarał też Bóg Bogów inszą jeszcze karą. Poplątał im języki tak, że potomkowie jednych nie mogą zrozumieć potomków drugich, a ci jeszcze trzecich. Nawet ludzie mówiący jednym językiem, nie raz nie dwa, nie potrafią się porozumieć, ani zrozumieć, co wzajem do się prawią. Naznaczył im Swąt-Swiętowit także trzecią karę: od czasu wojny o taje, jeden człowiek występuje przeciw drugiemu, brat przeciw bratu, siostra przeciw siostrze, sąsiad przeciw sąsiadowi. Ludzie stali się największymi swoimi wrogami, a także najsroższymi wrogami świata, w którym żyją. Ich zaciekłości przeciw sobie i morderczych zapędów nie da się z niczym porównać, ani w świecie przyrody, ani we wszech świecie.
Czwarta i ostatnia kara dla ludzi od Swąta jest taka, że są skazani na ustawiczne porażki i trudy. Nic nigdy i nikomu wśród ludzi nie udaje się od pierwszego razu. Pierwszy raz zawsze jest błędny. Tak to niebacznie, chcąc władać tajami, Bierło który miał być Największym Władcą i Pierwszym Wiedcą, a więc Carem – Królem Królów Starej Koliby, stał się największym katem Zerywanów, Obdzierłą-Obedrą-Oberłą i wyrządzicielem najcięższej krzywdy. A mimo tego wiele późniejszych plemion czciło pamięć Bierły jako Wielkiego, zwąc go Obrem, Obarisem, Awarisem i wprost od jego nasienia wywodziło swoje pochodzenie – jak na przykład Awarowie-Obrowie[xi].
Dokonawszy dokładnie tyle, wcale niewiele, choć tak dużo, a jednak najmniej we wszystkich swoich wyjściach z Kłódzi, wielce już znużony światem i sporami pomiędzy istotami żywymi, zawił się Swąt-Światowit na powrót w kłódnym wikle Jaja Świata. Znać po nim było, że się pokazuje z trzeciej swojej strony – dojrzałej, ni męskiej ni żeńskiej, w trzeciej osobie – nie rychliwej, ale sprawiedliwej, utrudzonej i zobojętniałej, przyprószonej lekką siwizną.
Reblogged this on Złoty Wiek Gai – Golden Age of Gaia.
PolubieniePolubienie